Postaw – Spływy Kajakowe po Pilicy, Radomce, Wiśle, Viagra Per Lastschrift Bestellen.



Spływy Kajakowe po Pilicy, Radomce, Wiśle

Archiwa tagu: Postaw

Jezioro Wigry – rzeka Czarna Hańcza

Szlak długości 123,5 km wiodący ze stanicy wodnej PTTK w Gawrychrudzie jez. Wigry, rzeką Czarną Hańczą i Kanałem Augustowskim jest najbardziej urozmaiconym i malowniczym szlakiem kajakowym w Polsce.

Przewodnik po Nowym Mieście nad Pilicą w opracowaniu z 1965r.

Miasto w powiecie rawsko-mazowieckim, woj. łódzkim, liczące ok. 5000 mieszkańców, położone malowniczo na skraju nadpilickiej skarpy poprzecinanej wąwozami i jarami, w odległości 34 km na pd. zach. od Grójca, 135—165 m npm. Stacja PKP wąskotorowej,, tel. 5. Połączenie z Warszawą — 84 km przez Mogielnicę — 19 km, Grójec — 43 km. Przystanek PKS na pl. Wolności. Połączenia z Warszawą — 80 km przez Grójec — 36 km, z Warszawą — 96 km przez Białą Rawską — 23 km, Mszczonów — 48 km, z Rawą Mazowiecką — 35 km, z Końskimi — 51 km. Prez. MRN, pl. Wolności, tel. 28; poczta, pl. Wolności, tel. 13; MO, pl. Wolności,, tel. 07; szpital rejonowy, ul. Tomaszowska, tel. 55; ośrodek zdrowia, pl. Wolności, tel. 45; apteka, pl. Wolności; stacja benz., ul. Szeroka, tel. 54; Oddział PTTK, ul. Warszawska 1; stanica wodna PTTK, tel. 111 (czynna 1. IV — 1. X, na miejscu wypożyczalnia kajaków, parking); schronisko szkolne w szkole podstawowej, tel. 12, czynne w VII i VIII miesiącu, 30 miejsc; gospoda, ul. 15 grudnia 48.

Nowe Miasto wyrosło z bardzo starych wsi Góry i Pobiednej, jednych z najstarszych osiedli nad Pilicą. W XIV w. przebiegał tędy szlak handlowy łączący Toruń przez Rawę Mazowiecką, Radom ze Lwowem. Wieś Pobiedna, miejsce targów, otrzymała w 1400 r. prawa miejskie. Z biegiem lat Pobiedna utraciła swoje znaczenie i stała się ponownie wsią. W 1473 r. jako miasto występuje już Nowe Miasto. Właściciele miasta przybrali sobie w tym czasie nazwisko Nowomiejskich.

W 1666 r. pod Nowym Miastem stanęły wojska króla Jana Kazimierza i wojska rokoszu Jerzego Lubomirskiego, który poddał się tu i ukorzył przed królem.

W 1 poł. XVIII w. właścicielem miasta był chorąży piotrkowski Florian Łubieński. Wyjednał on w 1744 r. od króla Augusta III Sasa przywileje na 6 nowych jarmarków. Wkrótce miasto stało się własnością wojewody rawskiego Kazimierza Granowskiego. Wskutek koligacji w 1775 r. miasto przeszło w ręce rodziny Świdzińskich ze Świdna.

Nowe Miasto, niszczone pożarami, nie posiadające żadnych manufaktur, liczące na przełomie XVIII/XIX wieku zaledwie ok. 1000 mieszkańców, nie miało możliwości rozwoju. W siedemdziesiątych latach ubiegłego wieku zdobyło znaczny rozgłos dzięki założeniu tu przez dr Jana Bielińskiego zakładu wodoleczniczego. Zakład, położony na nasłonecznionych stokach, posiadający wyborną wodę czerpaną z licznych źródeł wytryskujących ze skarpy, gromadził wielu kuracjuszy. Stosowano tu m. in. ciepłe i zimne kąpiele, gimnastykę, leczenie wodami mineralnymi i wstrząsami elektrycznymi. W zakładzie tym przebywali malarze, m. in. Michał Andriolli, liczni literaci i poeci, m. in. Eliza Orzeszkowa i Narcyza Żmichowska. (Zakład zajmował część dawnego folwarku ojca Narcyzy, Jana Żmichowskiego.) Zakład uległ w czasie pierwszej wojny światowej zniszczeniu. U podnóża skarpy biegnie ulica nosząca imię dra Bielińskiego. Na froncie domu oznaczonego nr 28, będącego dawniej głównym budynkiem zakładu, widnieje tablica poświęcona pamięci zasłużonego lekarza. Miasto uległo poważnemu zniszczeniu w czasie obu wojen światowych.

Ważnym wydarzeniem dla miasta było uzyskanie w latach dwudziestych bieżącego wieku połączenia kolejką wąskotorową z Grójcem i Warszawą. Przyczyniło się to do ożywienia gospodarczego miasta i okolic. Do 1939 r. Nowe Miasto należało do woj. warszawskiego. Wyraźne związki ekonomiczne z regionem grójeckim i Warszawą przetrwały do dziś, pomimo zmiany przynależności administracyjnej. Obecnie Nowe Miasto pełni funkcję ośrodka usługowego dla rolniczego zaplecza, a także w pewnym stopniu rolę ośrodka wypoczynkowego dla mieszkańców Warszawy i Łodzi. Mieści się tu prewentorium przeciwgruźlicze oraz zakład dla dzieci głuchych. Miasto poważnie ucierpiało w wyniku działania huraganu, jaki w maju 1958 r. nawiedził południowe połacie Mazowsza. Szkody zostały szybko usunięte.

W ostatnich latach przybył miastu piękny szpital o 80 miejscach, szereg nowoczesnych bloków mieszkalnych, kino panoramiczne oraz letni teatr. Miejscowy przemysł reprezentują zakłady surowców zielarskich. W 1964 r. oddano do użytku nowy gmach liceum.

Do najciekawszych zabytków należy barokowy kościół i klasztor kapucynów postawiony w 2 poł. XVIII w. w gach. pierzei pl. Wolności. Kościół, zbudowany na rzucie zbliżonym do kwadratu, jest bazyliką trójnawową. Nawy boczne otwarte są do głównej arkadami. W nawie głównej sklepienie kolebkowe z lunetami, w bocznych — krzyżowe. Ołtarze późnobarokowe, a w nich cenne obrazy, głównie pędzla Franciszka Smuglewicza (1745—1807) i Szymona Czechowicza (1689—1775). Godne uwagi są także klasycystyczne epitafia, m. in, rodziny Gostomskich.

Od pd. przylega do kościoła czworoboczny klasztor. W krużgankach i refektarzu wiszą cenne portrety z XVIII i 1 poł. XIX w. przedstawiające zakonników i znakomitych mężów byłego województwa rawskiego. W bibliotece znajduje się szereg starych, zabytkowych ksiąg.

Na zach. od klasztoru kapucynów, z lewej strony drogi prowadzącej do Tomaszowa Maz., stoi w głębi póżnobarokowy p a ł a c Granowskich z 2 poł. XVIII w. Piętrowy budynek o mansardowym dachu usytuowany jest na skraju pilickiej skarpy. Ryzalit środkowy posiada ciekawe zwieńczenie o charakterze rokokowym. W czasie powstań w latach 1831 i 1863 w pałacu urządzano powstańcze lazarety. Do niedawna mieściło się w nim liceum. Pałac adaptowany będzie dla celów wczasowo-turystycznych. Otacza go stary park z pięknymi okazami lip, modrzewi, klonów, dębów, rosnących na krawędzi skarpy oraz na nadpilickich tarasach. Ze skarpy roztacza się piękny widok na rzekę i przeciwległe lasy. Dawne podworskie budynki gospodarcze użytkuje obecnie spółdzielnia produkcyjna. Specjalizuje się ona w gospodarce hodowlanej oraz w sadownictwie.

opracował Janusz Żmudziński, Warszawa 1965r.

Rzeka Czarna Hańcza, szlak kajakowy i historia

STARY FOLWARK – wieś założona przez kamedułów w 1700 r. W okresie międzywojennym we wsi Stacja Hydrobiologiczna – uważana za kolebkę polskiej hydrobiologii. Obecnie wieś letniskowa i ośrodek turystyki wodnej.

WIGRY – wieś na półwyspie Klasztornym. Od 2 poł. XVII w. siedziba Zakonu Kamedułów, Zarządu Dóbr ofiarowanych przez króla Jana Kazimierza. Stanowi cenny barokowy zespół klasztorny. Budowa wg, projektu Piotra Putiniego. Zabytki: Kościół Niepokalanego Poczęcia NMP z 1704-45, eremy z XVII/XVIII w., refektarz z bramą wjazdową i wieża zegarowa z końca XVII w., dom gościnny tzw. królewski z 2 poł. XVIII w. Pamiątką po wizycie Papieża w Wigrach w 1999 roku jest zachowany apartament dostojnego gościa.

Kilometraż (km) liczony jest od wypływu Czarnej Hańczy z jez. Postaw (00,0 km)

CZARNA HAŃCZA – rzeka dorzecza Niemna, największa rzeka Suwalszczyzny. Przepływa przez Pojez. Wschodnio-suwalskie, Pojezierze Sejneńskie i Równinę Augustowską. Długość -141,7 km, w Polsce 107,8 km. Powierzchnia dorzecza wynosi 1916,2 km , w Polsce 1612,5 km . Rzeka początek bierze na wys.245 m npm. wśród morenowych wzgórz na północ od jez.Hańcza, na południe od Wiżajn. Górny odcinek (do jez. Wigry) jest o spadku 2,3 / dolny 0,3 / . W rzece wody przydatne do hodowli ryb łososiowatych. Przy wypływie rzeki do jez. Wigry rezerwat ścisły chroniący ostoje bobrów. Czarna Hańcza jest jednym z najbardziej atrakcyjnych szlaków kajakowych w Polsce. W dolnym biegu została włączona do systemu Kanału Augustowskiego.

MAĆKOWA RUDA – wieś założona w XVII w., niegdyś stanowiła własność kamedulską. Nazwa pochodzi od byłego właściciela Macieja Milewskiego. W1943 i 1944 roku we wsi miały miejsce akcje partyzantów Armii Krajowej.

SARNETKI – wieś wśród lasów Puszczy Augustowskiej, powstała na miejscu domostwa braci Sernetkowiczów (XV w.) trudniących się bartnictwem. W 1863 r. potyczka powstańców z wojskami rosyjskimi. Na wschód od wsi interesujący obiekt geomorfologiczny – spod pokrywy utworów sandrowych budujących Równinę Augustowską wystają wierzchołki moren czołowych w postaci wysp.

FRĄCKI – wieś, nazwa pochodzi od imienia właściciela tu istniejącej w XVII w. rudni – Frącka Milewskiego. Od XVIII w. wieś wolnych chłopów później miejsce zamieszkania „sążniarzy” – robotników drzewnych.

STRZELCOWIZNA – wieś powstała z XVII wiecznej rudni, w 1863 roku w pobliżu odbyło się ostatnie poważniejsze starcie powstańców z wojskami carskimi w czasie powstania styczniowego.

OKÓŁEK – wieś z XIX w., miejsce klęski oddziału VIII Uderzeniowego Batalionu Kadrowego Armii Krajowej (12.VIII.1943 r.). W miejscu potyczki pamiątkowy kamień, obok zabytkowy dąb (obwód 3,65 m).

PUSZCZA AUGUSTOWSKA – jeden z największych leśnych kompleksów w Polsce. Porasta sandrową Równinę Augustowską. Rozpościera się między jez. Wigry na północy, a rzeką Biebrzą na południu. Powierzchnia ponad 1140 km 2 (w tym ponad 60 km poza granicami Polski, głównie na terenie Litwy). Drzewostan to głównie sosna (73%), pozostały: świerk, olsza, brzoza, jesion, dąb. W runie leśnym zachowało się wiele reliktów: m.in. zimoziół północny i ba-żyna czarna. Puszcza Augustowska stanowi ostoję dla wielu rzadkich zwierząt: bobrów, lysiów, głuszców,orła bielika, bociana czarnego, gągołów i wielu innych. Dla ich zachowania utworzono Wigierski Park Narodowy oraz szereg rezerwatów przyrody. Do bardziej znanych zalicza się rezerwaty mające na celu ochronę stanowisk bobra. Puszcza Augustowska wchodziła niegdyś w skład wielkich dziewiczych puszcz rozciągających sie na pograniczu Litwy, Mazowsza i Prus. Do XII w. zamieszkała była przez Jaćwingów wytępionych przede wszystkim przez Krzyżaków. Od XV w. początek zagospodarowania (łowiectwo, bartnictwo, sianożęci). XVI w. początek przemysłowego jej wykorzystania (rudnie,smolarnie dziekciarnie, potażarnie, pozysk drewna) Największe zniszczenia nastąpiły w czasie I wojny światowej, Niemcy wycieli 15 % jej drzewostanu (4 min m drzewa). Dużą atrakcją turystyczną Puszczy stanowi Kanał Augustowski wybudowany w latach 1823-1839, obecnie służy jako szlak kajakowy i trasa żeglugowa. Został uznany za zabytek techniki.

WIGIERSKI PARK NARODOWY – powstał w 1989 roku na pow. 14.840 ha. Wody stanowią 19%. Park obejmuje obszar morenowo-jezierny Pojezierza Suwalskiego. Celem utworzenia była ochrona charakterystycznego krajobrazu, flory i fauny. Na terenie Wigierskiego Parku Narodowego nałożono na odwiedzających szereg ograniczeń koniecznych przy wypełnianiu przepisów ochronnych. Są to: / ograniczenie ruchu turystycznego i uprawiania sportów wodnych do okresu od wschodu do zachodu słońca, / poruszania się po drogach wyznaczonych i szlakach / ograniczenia możliwości wędkowania do niektórych jezior (dozwolone jest na jeziorach: Wigry, Pierty, Królówek, Leszcze-wek, Omułówek, Mulaczysko i Białe koło Piert na podstawie ważnej licencji), / biwakowanie i rozpalanie ognisk w wyznaczonych do tego miejscach, / zakaz pozyskiwania runa leśnego, niszczenia roślin, zabijania, płoszenia i chwytania dziko żyjących zwierząt, wprowadzania psów bez kagańca i smyczy.

JEZIORO WIGRY – zaliczane do największych jezior w Polsce. Pochodzenie rynnowo-morenowe. Nazwa wywodzona jest z jaćwieskiego „vingus” (kręty, zygzakowaty). W otoczeniu jeziora wysokopienne lasy (porastają80% linii brzegowej). Powierzchnia wynosi 2186,7 ha (w tym 68,4 ha wysp), głęb.maks.73 m, średnio 15,8 m; długość linnii brzegowej 72,2 km (w tym wyspy 12,4 km); objętość misy jeziornej 336.727 m . Położone jest na wysokości 132 m npm. W jeziorze zamieszkuje 26 gat. ryb, do XVII w odławiano jeszcze w Wigrach łososie. Do kompleksu jezior wigierskich zaliczane są24 jeziora i kilka małych „oczek”.

GAWRYCH RUDA – wieś założona w 1668r. nazwa od imienia Gabriela Suchockiego zwanego Gawrychem. We wsi zabytkowe domy z XIX w. i młyn drewniany (pocz. XX w.) – obec-” nie Ośrodek Zarybieniowy PZW na cieku wypływającym z jez. Staw. PŁOCICZNO – dawna smolarnia kamedulska, w czasie I wojny światowej powstał tu duży tartak. We wsi kościół z lat 1983-85.

REZ. PERKUĆ – powstał w 1970, powiększony w 1988. Pow. 209 ha, w tym lasy, torfowisko i jez. Kruglak. Cel utworzenia: ochrona jednego z najcenniejszych fragmentów Puszczy Augustowskiej. Na terenie rezerwatu liczne rośliny chronione i zwierzęta: m.in. żurawi bóbr.

RYGOL – wieś zawdzięczająca rozwój Kanałowi Augustowskiemu. W czasie II wojny światowej istniał tu obóz przejściowy dla Rosjan. Pochłonął on ok. 3000 ofiar. Na terenie wsi Czarna Hańcza łączy się z systemem Kanału Augustowskiego, a nadmiar jej wód odprowadzany jest do Szlamicy.

ŚLUZA MIKASZÓWKA – z 1828 r, zbudowana przez por. W. Korczakowskiego. Długość 43,31 m; szer. 6,05 m; różnica poziomów 2,44 m. Czas śluzowania – 22 min. Na północ od śluzy drewniany kościół.

ŚLUZA PERKUĆ – z 1827-28, zbudowana przez ppor. J. Piędzickiego. Długość 43,5 m; szer.6,02 m; różnica poziomów 2,91 m; czas śluzowania 14 min.

ŚLUZA PANIEWO – z 1826-28, zbudowana przez por. M. Horaina, dwukomorowa, o największej różnicy poziomów-6,29 m. Dł.-44,41 i 43,64 m; szer. obydwóch komór – 5,94 m; czas śluzowania 30 min. Uszkodzona w czasie II wojny światowej, odbudowana w latach powojennych, w latach 1974-79 wybudowana od podstaw z uwagi na błędy popełnione przy wcześniejszych pracach.

ŚLUZA GORCZYCA – z 1828 r, zbudowana przez ppłk. Jerzego Arnolda. Dł. 43,23 m; szer. 5.95 m; różnica poziomów 2,81 m; czas śluzowania – 18 min. Poważne uszkodzenia w czasie I i II wojny światowej, gruntowny remont w latach 1947-48 i 1954. Obok na skarpie pomnik przyrody – klon pospolity o pierśnicy ok. 4 m. Śluza w 1999 r. była docelowym punktem papieskiego rejsu po Kanale, jest to upamiętnione kamieniem na brzegu kanału.

JEZIORO SERWY – jezioro wytopiskowo-rynnowe, spełnia funkcję głównego rezerwuaru zasilającego Kanał Augustowski poprzez rz. Serwiankę. Jest bowiem położone powyżej kulminacji kanału. Rocznie dostarcza wody wystarczającej na ponad 5000 prześlu-zowań. Powierzchnia – 460 ha; długość ok. 7 km; maks. szer. do 1,2 km śr. głęb.-14,5 m; maks. 41,5 m. Długość linii brzegowej 16 km. Położone jest na wysokości 127 m npm. Nazwa jest pochodzenia jaćwieskiego od słowa „sirvis”, co oznacza „szary”.

SERWIANKA – ciek łączący jez. Serwy i kan. Czarnobrodzki, fragment Kan. Augustowskiego. Poprzez niego zasilanie w wodę systemu wodnego tego kanału. Nosi również nazwę Sucha Rzeczka, a dawniej Płaska.

KANAŁ CZARNOBRODZKI – zbudowany w latach 1825 -1828, budową kierowali por. Woyczyński i por. Jokisz. Długość – 9,6 km. Wykopany ręcznie, ograniczony jest śluzami: Swoboda i Gorczyca. Stanowi kulminację Kanału Augustowskiego.

KANAŁ AUGUSTOWSKI – długość całkowita -101,2 km, w tym rzek skanalizowanych 35 km, kanałów sztucznych 44,85 km, jezior 21,3 km. Różnica wysokości między stanowiskiem szczytowym, a rzeką Biebrzą wynosi 14,82 m na zachodzie i 39,23 m między nim a Niemnem na wschodzie. Różnica poziomów między początkiem a końcem kanału wynosi 24,42 m, o tyle wyżej położone jest ujście kanału do Biebrzy niż do Niemna. Na kanale znajduje się 18 śluz, na odcinku wschodnim znajduje się ich 14 (10 w Polsce), 3 na obszarze Białorusi, jedna leży w pasie granicznym. W 1979 r. Kanał został wpisany do rejestru zabytków jako zabytek techniki klasy I.

ŚLUZA SWOBODA – obiekt autentyczny z XIX w. budową kierował Jan Paweł Lelewel, modernizowana w 1964-1966. Różnica poziomów -1,70 m, długość użytkowa – 45,77 m, szer. 5,95 m. Czas śluzowania 18 min. Obok stylowe obejście śluzowego. Do śluzy doprowadza od jez. Studziennicznego przekop zwany kanałem Swoboda.

STUDZIENNICZNA – zespół sakralny: kościółek drewniany z 1847 r. (z dzwonnicą), kapliczka Najświętszej Marii Panny (wybudowana przez inżyniera Ludwika Jeziorkowskiego w 1872 r). i cudowna studzienka. Całość stanowi najpopularniejsze w okolicy miejsce pielgrzymkowe. Od 1873 r. Studzienniczna została parafią. W XIX w. i pocz. XX w. miejsce patriotycznych manifestacji, podobnie po 1956 roku. W 1999 r. miejsce pielgrzymki Papieża Jana Pawła II, pamiatką po niej jest Jego pomnik nad brzegiem jeziora.

ŚLUZA PRZEWĘŹ – autentyk z lat 1826-1827. Zbudowana została przez Augusta Szultz’a. Długość użytkowa 46,17 m, szer. 5,96 m, spad 86 cm; czas śluzowania 13 minut. Oryginalny domek śluzowego nie zachowany, w 1984 wybudowano dworek wzorowany na innym.

STAW WOJCIECHOWSKI – dawniej zwany Królewkiem od jaćwieskiego „kręte”, w 1912 zmniejszone przez groblę szosy do Sejn. Obecnie pow. 14 ha, dł. 1 km, maks. szer. 250 m.

JEZIORO BIAŁE – połączone z jez. Necko rzeczką Klonownicą. Od 1935 zwane także Krecho-wieckim. Pow. 488 ha, dł. ponad 6 km, szer. maks. 1350 m; śr. gł. 8 m, maks. do 30 m.

JEZIORO NECKO – „herbowe” jezioro Augustowa. Rynnowe, powierzchnia 411 ha; dł. 5400 m, szer. maks. 850 m; śr. głęb. 10,1 m maks. 25 m. Nad nim położonych jest szereg ośrodków wypoczynkowych.

AUGUSTÓW – miasto leżące nad Nettą na Równinie Augustowskiej przy starym trakcie tzw. Starym Gościńcu z Grodna do Warszawy, Krakowa i Wielkopolski. Otoczone jest szeregiem jezior. Założone zostało w 1555 r. przez króla Zygmunta Augusta, prawa miejskie otrzymało w 1557 r. W czasie wojen szwedzkich miasto zniszczone. Odbudowane przez Jana Kazimierza. Od 1808 r. Augustów był miastem powiatowym. W okresie międzywojennym stał się ważnym ośrodkiem turystyczno-wczasowym. Okres II wojny światowej i okres tuż powojenny zapisał się tragicznie w historii miejscowości. W czasie okupacji miasto zostało zniszczone w 70 %. Zabytki: kanał Augustowski, zespół poczty z ok. 1830 r., dworek „Prądzyńskiego” z połowy XIX w. – obecnie Muzeum Kanału Augustowskiego, kaplica grobowa Truszkowskich (1820 r.) oraz były hotel L.P.T. z 1939 r. autorstwa Macieja Nowickiego. W mieście Muzeum Ziemii Augustowskiej.

Przewodnik po Kanale Elbląsko – Ostródzkim, Oberlandzkim

Poprzez „Kraj Górny” Kanał płynie / w nim statki na widok wierzchołków / swe dzioby podnoszą ku niebu / i płyną na skrzydłach aniołów. / Tu Kanał mknie przez las bajkowy / lub ukwieconą łąkę w gaju. / A tam z jeziora na jezioro / wciąż bliżej do wodnego raju. / Omija trzciny i sitowie / dom podcieniowy starej wioski. / Zbudował ten niezwykły Kanał / najcwańszy z wszystkich „wilków morskich”.(O.E. Sattler)

Trzy cuda świata.

Dawne Prusy Wschodnie szczyciły się przed Europą trzema cudami świata. Były to: wędrujące wydmy Mierzei Kurońskiej, podniesiona z „błota” Żuław siedziba Wielkich Mistrzów Zakonu NMP oraz kanał, w którym ..statki pływały po górach, pokonując różnicę poziomów przekraczającą 100 metrów”. Każda z tych osobliwości słynęła inaczej. W ruchomych nadbałtyckich piaskach potęgę swą okazywała nieokiełznana przyroda, czerwone mury zamku malborskiego były imponującym dziełem ludzkich rąk i prawdziwym pomnikiem myśli architektonicznej. Trzeci cud wydawał się w tym gronie najdoskonalszy i najbardziej kompletny, łącząc geniusz człowieka z twórczą mocą Natury. Był nim „Kanał Oberlandzki” (der Oberldndische Kanał), po 1945 roku zwany Kanałem Elbląskim, Kanałem Elbląsko-Ostródzkim lub Kanałem Ostródzko-Elbląskim.

35 lat Klubu Oficerów Rezerwy w Warce im. Piotra Wysockiego cz. VI

Burzliwe lata 1939-1945 zapisały się w historii Polski na wiele wieków, szczególnie przez zbrojne i bardzo krwawe zmagania z zaborczymi sąsiadami. To dziwne, że wszyscy sąsiedzi nas nie lubią, a dalsi – fałszywi, po wykorzystaniu ignorują. Musimy stale prostować przekłamania wrogich historyków poprzez organizowanie różnych uroczystości rocznicowych, żeby przypomnieć światu co przeżył nasz naród, żeby istnieć!

Podczas II wojny światowej Polacy najdłużej walczyli z państwami „ Osi”- od września 1939 r. do sierpnia 1945 r. (Marynarka Wojenna, saperzy i pilot Arciszewski – na froncie japońskim).

Z okazji Święta Wojska Polskiego 15 sierpnia, zobowiązany jestem z wdzięczności, w kilku słowach przypomnieć Kolegom zasługi naszego Honorowego Członka- pułkownika Stefana Strzelbickiego, Szefa Wydziału Oficerskiego WKU w Grójcu. Jest on założycielem naszego klubu,; troskliwym opiekunem i doradcą w działaniu statutowym. Akceptował wszelkie „nowinki” i jest dumny z| naszych osiągnięć. Był w I stałym kontakcie ze Sztabem Klubu. Pozytywnie rozpatrywał wszelkie prośby, szczególnie przedstawiane przeze mnie wnioski na kolejne wyższe stopnie wojskowe i odznaczenia MON. Bardzo wielu podporuczników awansowało do stopnia kapitana, a nawet majora. Dziesiątki podoficerów- od st. szeregowego lub kaprala dosłużyło się st. sierżanta sztabowego za udział w różnych szkoleniach, ćwiczeniach i zajęciach w sekcjach klubu. Dla niektórych to niby nic znaczącego, ale dla prawdziwego mężczyzny- Polaka to wielki zaszczyt, choćby w życiorysie dla własnych wnuków! Rozmawiałem na ten temat z płk Strzelbickim i przyznał rację, że tylko szlachetne charaktery czują wdzięczność. Jako emeryt sam nie spoczął na laurach, ale zajął się pracą społeczną, kierując wzorowo w Grójcu Związkiem Żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego. Organizuje m.in. imprezy integracyjne w garnizonie oraz na wyjeździe, na które zawsze zaprasza nasz klub, jak np. bliskie naszemu sercu- sierpniowe na Przyczółku Warecko- Magnuszewskim. Nie wstydzi się rodowodu LWP, bo ojczyzna jest jedna, nawet dla tych spod Grunwaldu, Cecory, San Domingo, Samosierry, Westerplatte, Lenino, Monte Cassino, Warszawy, Kołobrzegu, Bremy czy Berlina. Wszystkimi kierował jeden cel-wolność dla Polski!

Płk Stefan Strzelbicki, syn Marcina i Władysławy z d. Sitek, urodził się 24.08.1930 r. w mieście Zgorzała pow. Piaseczno. W 1940 r. rodzice przeprowadzają się do Kazimierkowa koło Warki.

W 1944 r. kończy szkołę podstawową we Wrociszewie. Po ukończeniu w 1950 r. szkoły przemysłowo- mechanicznej przy FUM- Warka, otrzymuje zawód tokarza. Od czerwca 1950 r. zostaje powołany do zawodowej służby w WOP- Brygada Krosno Odrzańskie. Z uwagi na wybitne zdolności dowódcze w latach 1951- 1952, po ukończeniu oficerskiej szkoły WOP w Kętrzynie i otrzymaniu stopnia oficerskiego, zostaje skierowany do Brygady- Kłodzko na dowódcę Strażnicy – Lasówka, następnie – Golińsk i po kilku latach w drodze awansu- do Wałbrzycha. Na własną prośbę, w 1968 r. przeniesiony do Powiatowego Sztabu Wojskowego w Makowie Mazowieckim, gdzie pełni funkcję zastępcy komendanta. W 1970 r. kończy roczny kurs dokształcający oficerów WP. Od 1972 r. pracuje w WKU- Grójec. W 1987 r. zostaje przeniesiony do rezerwy. Za 37 lat służby wojskowej otrzymał wiele odznaczeń państwowych, resortowych, organizacyjnych, regionalnych itp., jak: KOOOP, zł. „Krzyż Zasługi”, zł. medal „ Za Zasługi dla Obronności Kraju”, zł. medal „ Sity Zbrojne w Służbie Ojczyzny”, zł. medal „ Za Zasługi dla LOK” oraz wiele odznaczeń Rad Wojewódzkich, PCK i ZŻLWP. Pełen troski opiekun KOR- LOK w Grójcu, Mogielnicy, Białobrzegach i Warce. W listopadzie 1994 r. organizuje w Grójcu Koło Związku Żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego, a w 1997 r. zostaje prezesem Zarządu Powiatowego. Dzięki Jego charyzmie, inicjatywie i wielkim staraniom 8.05.2000 r. ZŻLWP w Grójcu otrzymuje sztandar, który uświetnia wszelkie uroczystości patriotyczne w kraju i za granicą. Nadal pełni funkcje prezesa. W latach 2000- 2008 był Wiceprezesem Mazowieckiego Oddziału Wojskowego. Jest członkiem Zarządu Głównego ZŻLWP.

W obecnym, 2009 r. przypada wiele okrągłych rocznic związanych z historią Narodu Polskiego. KOR- LOK- Warka od początku istnienia, zawsze pamiętał o tych wydarzeniach i odważnie, różnymi imprezami starał sieje przypomnieć i odpowiednio uczcić. Rezerwiści wareccy zobowiązani moralnie do upamiętnienia wojny obronnej Polaków w 1939 r„ spontanicznie, całkowicie społecznie, w ramach swoich możliwości, bez powoływania specjalnych komitetów, w kilkanaście dni postawili w 1989 r. przy ul. Polnej obelisk „1939- WRZESIEŃ-1989″! Podstawa, symboliczny fragment bunkrów kpt. Raginisa spod Wizny, głaz w kształcie kropli krwi, orzeł w koronie -z czapki obrońcy Polski i krzyż, który symbolizuje modlitwę, ostatnią nadzieję umierającego na polu bitwy żołnierza polskiego. Wtedy nikogo nie pytaliśmy o zgodę, pewni sprawiedliwości historycznej, bo „ obrońcy wolności”, nieznający postanowień poczdamskich, tylko „zza węgła” krytykowali naszą pracę.

Jak to się w życiu wszystko zmienia, niczym chorągiewka na wietrze!

W tym miejscu ponawiam serdeczne podziękowania- własne i w imieniu rezerwistów- Koledze Władziowi Gostkowskiemu, który z pomocą kpt. rez. Henryka Zalewskiego i śp. kpt. rez. Jana Bieniasa podjął się wykonania obelisku bez żadnego wynagrodzenia, społecznie, który do dzisiaj jest jedynym w Warce symbolem wojny w 1939 r.

St. sierż. sztab. rez. Władysław Gostkowski, syn Józefa i Wandy z domu Grzęda, urodził się 8.08. 1929 r. Szkołę podstawową ukończył w 1945 r„ a w 1950 r. 3- letnią szkołę przemysłowo-mechaniczną przy FUM- Warka. 11.12.1950r. wcielony do J.W- 1236 w Warszawie gdzie służył trzy lata; przeniesiony do rezerwy w j stopniu plutonowego. Wrócił do pracy w FUM-ie jako ślusarz, brygadzista, mistrz. Po ukończeniu Technikum Mechanicznego zdobył tytuł technika, st. mistrza dyplomowanego na wydziale montażu obrabiarek zespołowych. Od 1998 r. na emeryturze. Posiada wiele odznaczeń państwowych, organizacyjnych, m.in. KOOOP, zł. „ Krzyż Zasługi”, zł. medal „ Za Zasługi dla Obronności Kraju”, zł. medal „ Za Zasługi dla KOR-LOK”, jubileuszowe, wojewódzkie, itd. Od wiosny 1974 r. do chwili obecnej aktywny członek Sekcji Gospodarczej KZR (KOR). Wieloletni Członek Zarządu, wspaniały nasz Kolega i mój Przyjaciel.

Prezes Honorowy KŻR ppłk Dariusz Kossakowski Tel. 607-164-851

Z cyklu: Zachować od zapomnienia „Białe Niedziele”

Wykorzystując przegląd – badanie fachowo jako pediatra; ale żeby byt efekt tej pracy, wzywałem na rozmowy osobiście rodziców, bo wiele dzieci wymagało jakiejś korekty czy nawet leczenia, jak: wady postawy, krzywica klatki piersiowej (tzw. kurza- kogucia), wydęty brzuch, skrzywienia kręgosłupa, krzywica podudzi, płaskostopie, różne wady wzroku i nagminna próchnica zębów; niedobory wagi ciała. Trafiała się też wszawica. Pamiętam, jak te rozebrane dzieci wyglądały: blade, mizerne, wystraszone, jak jakie sieroty. Podobno dostawały w szkole mleko, ale jabłka czy tranu nie widziały. A wtedy były jeszcze zapasy po UNRRA. Obowiązkowe szczepienia ochronne wg kalendarza też zajmowały dużo czasu w godzinach porannych, a wtedy byłem sam! Trochę papierkowej roboty, w międzyczasie pogadanka w szkole, a to na polowanie zapraszają., a to jacyś znajomi- „Jak się urządziłeś” ? Zacząłem być zmęczony. Największa przyjemność przychodziła wieczór, jak siedząc z matką, opowiadałem o pracowitym dniu; jak patrzyła na mnie z zadowoleniem. Opatrzność Boża i pewnie doktór Zieliński z „góry” czuwały nade mną, abym nie popełnił jakiegoś błędu , bo zacząłem leczyć wszystko, z czym się do mnie zwrócono. W czasie studiów medycznych w Warszawie miałem bardzo dobrych profesorów i ich asystentów, którzy mnie przygotowali wszechstronnie do samodzielnej pracy, przez przypadek w Modliborzycach. W tym miejscu powinienem podziękować też śp.dr Zielińskiemu za udzielanie mi praktycznych rad i wiadomości terapeutycznych na wakacyjnych dobrowolnych praktykach studenckich w Ośrodku Zdrowia. Lubił mnie, bo umiałem go słuchać, a wiedzę i praktykę miał ogromna.. Cieszył się, że chcę zostać lekarzem, bo z moich rówieśników nikt specjalnie nie rwał się do tego zawodu. Uczył mnie wielu praktycznych czynności, prostych, a jakże pomocnych w stawianiu diagnozy; sposobów leczenia, o których nie pisano nawet w podręcznikach. Każdego roku studiów byłem na takim miesięcznym szkoleniu. Nawet w sierpniu 1952r. oficjalnie zastępowałem dr. Zielińskiego w Ośrodku, jak miał urlop. Przyjeżdżając w 1955r. do Modliborzyc, nie żałowałem pozostawienia na „Czystem” – dr. Polaka, dr. Hankego lub prof. Groera, w powstającym Instytucie Matki i Dziecka. W każdym razie powiększająca się liczba pacjentów, nawet w dalszej okolicy, uspokajała mnie, że jestem przygotowany do pełnienia tej funkcji w społeczeństwie, szczególnie, że to środowisko było mi bardzo bliskie, znajome, przyjazne, ale przez to i wymagające. Prawie ze wszystkimi w Modliborzycach byłem na „PER TY” . Żeby nie osiąść na laurach, zapisałem się do Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego w Lublinie, a następnie zostałem przyjęty w Klinice Dziecięcej prof. Klepackiego na dalszą specjalizację pediatryczna.. Jeździłem na posiedzenia, wykłady itp. Pracowałem też w komisjach Wojskowych przy RKU w Kraśniku. W Szpitalu Janowskim Ordynatorem Chirurgii był mój kolega gimnazjalny Anasiewicz. przez co nie czułem się osamotniony.

Służba Zdrowia zaczęła rozszerzać zakres działań na rzecz profilaktyki robieniem „bilansów” w określonych wiekowo grupach dzieci. Wymagań i obowiązków przybywało, więc jako Kierownik chętnie powiększyłem personel Ośrodka o druga, pielęgniarkę, p. Jadwigę Orłowska.z ul. Janowskiej i o dentystkę . Skromny gabinet stomatologiczny obsługiwała p. dr Danusia ( nazwiska już nie pamiętam). Przyjeżdżała do pracy z Janowa. Wtedy kursowały te słynne „stonki”. Pracy mieliśmy wszyscy dużo w gabinetach, jak i terenie, na wizytach domowych. Szczególnie dużo zabiegów wykonywały pielęgniarki p. Anna Dziadosz i p. Jadwiga Orłowska, bo miały różne zlecenia, nie tylko ode mnie . ale i od lekarzy z Janowa, Kraśnika, Lublina itd. Będąc pediatrą, lekarzem, szczególnie uczulonym na różne niedobory wagi i wzrostu, na alergię krzywicę, anemię itp. zacząłem stosować vit A+D3, Vit D3 forte. Był już też Vigantol i Calcium-Sandoz. Stosowałem witaminy z grupy B i preparaty żelaza. Sprowadzałem ze Szwajcarii zastrzyki „Arovit” – pobudzające wzrost, tak jak to robiłem w Warszawie. Matki woziły do Janowa kał dzieci do badania na obecność pasożytów jelitowych, bo było duże „zarobaczenie”.

Wprowadzono wtedy okresowe obowiązkowe szczepienia ochronne dla dzieci i młodzieży wg „kalendarza szczepień”. Trzeba było wzywać matki z dziećmi, nie przyzwyczajone do tej profilaktyki, namawiać i tłumaczyć zalety tych szczepień. Spotykałem się też z niezrozumieniem i zacofaniem. Ale „nic na siłę”, czekałem na wyrażenie zgody. Na początku niewiele matek zgłaszało się z dziećmi. Trzeba było ponownie wypisywać wezwania z nowym terminem stawienia się w Ośrodku. To bardzo komplikowało pracę, bo w Ośrodku zawsze byli jacyś chorzy, a tu na szczepienia przychodziły matki ze zdrowymi dziećmi, a poczekalnia jedna. Trzeba „obejrzeć” dziecko przed szczepieniem, matki niecierpliwe, dzieci na wszelki wypadek – już płaczą. Staramy się nie zniechęcać matek, bo więcej nie przyjdą. Uwijamy się jak w ukropie. To były pionierskie lata „służby zdrowia” na prowincji! To nie przedwojenne czasy i zasady praktyki lekarskiej. To było służba z nakazem jak do wojska i przydziałem pracy jak do jednostki. Była pensja i trzeba było cały rejon obsłużyć bezpłatnie, wszystkie leki ze zniżka., wszyscy ubezpieczeni, wszyscy mają być zdrowi i zadowoleni. A do tego „oko” wszech mądrej i nieomylnej – PZPR, byle się wtrącać i pouczać. Dobrze, że do żadnej partii i organizacji karierowiczów nie należałem (ojciec w grobie by się wywrócił).

Starsze dzieci szkolne przychodziły na przeglądy i szczepienia całymi klasami z wychowawcami. Instruktor sanitarny p.Koszałka, był w tamtych czasach powojennych bardzo pomocny w prowadzeniu różnych akcji profilaktycznych, oświatowych i przestrzeganiu higieny osobistej. Przeprowadzał wywiady epidemiologiczne u zakaźnie chorych. Badał wodę pitną, pobierając próbki i odwoził je do powiatowej stacji Sanepid w Kraśniku. Chodził do szkół z pogadankami na temat chorób zakaźnych, rozdawał skromne ulotki. Sprawdzał ważność książeczek zdrowia, ogłaszał o bezpłatnych szczepieniach ochronnych. Zawsze grzeczny, schludnie ubrany, służył dużą pomocą w Ośrodku Zdrowia. Wzbudzał zaufanie . I może dlatego zaczęto wykorzystywać go do przeprowadzania prelekcji na temat „Dobrodziejstwa Gospodarki Socjalistycznej”, do scalania niedawno rozdanej dworskiej ziemi w ramach reformy rolnej, z której chłop czy fornal nie mógł utrzymać rodziny, a nawet nie miał czym jej uprawiać. Powstawały różne spółdzielnie i kołka rolnicze. Dobrodziejstwo socjalizmu zaczęto też pokazywać przez Służbę Zdrowia, organizując tzw. „Białe Niedziele”. Badania, leczenie, profilaktyka dla ludności na prowincji- za darmo. Jak to w bogatym kraju jest dobrze, jak rząd dba o swoich obywateli. PZPR poprzez wójta załatwiała podwody (dwie lub trzy furmanki), wybrała miejscowość podworska., z lokalem w szkole. Kierownik szkoły, zawiadomiony wcześniej o tym dobrodziejstwie, o przyjeździe ekipy w ..białych fartuchach”, ogłaszał przez dzieci szkolne na całą okolicę . że można . a nawet trzeba przyjść i przebadać się u lekarza za darmo i na miejscu we wsi. Nie trzeba mitrężyć czasu w dzień powszedni. Czekać tam w kolejce, a tu po kościele, będą na Was czekali lekarze. Zabieramy na wóz rożne pomoce lekarskie, m.in.: fotel dentystyczny, wagi. wiaderka, materiały opatrunkowe, prześcieradła, jedyny parawan, leżankę, fartuchy, miednice, ręczniki, szpatułki, spluwaczkę itp. Rano wyjazd, urządzanie prowizorycznych polowych gabinetów w szkole i do pracy ! Jak się więcej ludzi zebrało, przerwa w pracy; bo głos zabierze prelegent z „rejkomu” na temat dobrodziejstwa gospodarki kolektywnej-socjalistycznej. Początkowo był to ktoś z powiatu, ale ludzie zniechęceni tym gadaniem, rozchodzili się , zabierając nawet ze sobą dzieci. Praktycznie na tym kończyła się cała akcja. Czasem ktoś wrócił się jeszcze po jakąś receptę. Do momentu rozpoczęcia agitacji pracowaliśmy sprawnie. Ja badałem pacjentów, przeważnie młodych, położna ważyła dzieci i chętnych dorosłych, pielęgniarki mierzyły ciśnienie, zmieniały opatrunki, dentystka rwała zęby. Higienista rozdawał ulotki o zapobieganiu chorobom zakaźnym, i widać było nasza, pomoc. Organizatorzy doszli do wniosku, że lepiej będzie jak ktoś z nas -„ z białego personelu” w międzyczasie będzie prowadził .. dyskusję, przekonywał wieśniaków, ile tracą, gospodarując indywidualnie na swoim. Naturalnie wybór padł na naszego instruktora sanitarnego p. Koszałkę. Prezencję i wymowę miał, a specjalnie ważnej funkcji w niedzielnej ekipie nie pełnił, więc dostarczyłem mu regulamin takiej spółdzielni, napisałem referat, który 30.05.55r. przepisał i czytał go po kilka razy, w odstępach czasu, do nowo zebranych ludzi. Jaki efekt jego wystąpień był, nie wiem? Ale my z tej społecznej pracy byliśmy zadowoleni. Zawsze jakiegoś chorego „wyłowiło się”. A najbardziej napracowała się nasza dentystka dr Danusia i na koniec mówiła : „Pół wiadra zębów wyrwałam, na żywca. A kto by się bawił w znieczulanie, jak kolejka nie malała? Po drugie – będą mnie długo pamiętać i te „ Białe niedziele”- Zamiast na sumę, to do dentystki”. Jeździliśmy tak w maju iw czerwcu przed wakacjami i robotami polowymi; po szkołach w Stojeszynie, Wolicy i Wierzchowiskach. Mnie najbardziej utkwił w pamięci jeden wyjazd do Wierzchowisk. Było to przy końcu czerwca 1955r. frekwencja, ludności chętnej na badania, mała. Przyszło trochę dzieci i kilka starszych kobiet. Wreszcie pytam jedna.starszą panią: „Co u Was, tak wszyscy zdrowi?” -., Ano zdrowi, tylko wnuczka jest jakaś dziwna”. Pytam dalej:”Ale ży czy chodzi?” – „Chodzi, jeno jakoś tak” -.. To proszę ja. przyprowadzić” .Nie upłynęło pół godziny, wchodzi do izby szkolnej gabinetu – młoda panienka, a za nią babcia. Dziewczyna zgrabna, wyprostowana, ładna 18-latka, z uśmiechem na ustach. Coś do niej mówię, a ona nic, tylko się śmieje z dziwnym grymasem na twarzy. Jak błyskawica przeleciał mi przez głowę wykład prof. Bogdanowicza o tężcu ! Zerwałem się z krzesła, podchodzę do niej, palcem uderzam w brzuch, jest twardy jak deska. Macam łydki- twarde, napięte. Pytam pospiesznie babcię, czy nie skaleczyła się . może jakaś rana ostatnio? „ Nic takiego”. Ale w końcu babcia przypomina sobie , że przed tygodniem paliło się w nocy na wsi i wszyscy lecieli do ognia, a ta dziewczyna nawet boso. Weszła jej w nogę drzazga ze starego płotu ., ale usunęli”. Wszystko jasne – galopujący tężec ..czerwiec – upały”. Coś jej tam z domu przyniesiono, dałem podwodę z najlepszymi końmi, z dziewczyną wsiadła położna Pani Danuta Masłach – bardziej doświadczona i na skróty, przez lasy , z Wierzchowisk do szpitala w Janowie. Tam sensacja, bo dawno nie mieli takiego przypadku. Przeżyła; leczona bardzo długo. Podobno „kukurużnik” co dwa – trzy dni zrzucał dla niej surowicę, zbierana, po Polsce.

Do ciekawszych wspomnień, zaliczam małego pacjenta, a było to na początku mojej pracy w Modliborzycach. Chyba przy końcu lutego 1955roku. Późnym wieczorem , już prawie w nocy. zapukał ktoś do domu dziadków Orłowskich, a właściwie to do mnie. z prośba, o zbadanie dziecka. Wiozą, ze szpitala w Krakowie chłopczyka 6-letniego, do domu. Mieszkająw Wolicy Drugiej. Jest beznadziejnie chory na gruźlicę opon mózgowo-rdzeniowych. Wypisali chłopca do domu, nadziei nie dali, leków nie przepisali. Jadąc ze stacji PKP, wstąpili po drodze do mnie, że może coś „podpowiem”. Dziecko było już wcześniej leczone w Janowie i Lublinie. U Dziadków Orłowskich- kuchnia duża, dziecko położyli na stole, w pierzynach, przepocone; najpierw niech się ogrzeją. Widzę zaczynające się wodogłowie, włosy skręcone na baranek, blady, słabo reaguje na otoczenie, mimo obcego domu, otępiały, obojętny, apatyczny z otwartymi ustami. Zbadałem go ogólnie, żeby nie zniechęcać rodziców i kazałem za dwa dni przyjechać po mnie wieczorem- po pracy. Z karty informacyjnej dowiedziałem się o wynikach licznych badań leczeniu. Otrzymywał m/in : Streptomycynę, rimifon, witaminy, wapń itd. Na drugi dzień zabrałem ze sobą streptomycynę i pojechałem saniami, drogą zimową, pod wieczór do pacjenta. Okazało się, że nie mają elektryczności. Jedyna w domu lampa naftowa, niby z lusterkiem, ale ciemnica. Miałem szczere chęci, jak mi Bóg miły, pomóc temu chłopcu. Przede wszystkim zrobić nakłucie lędźwiowe i upuścić płyn- zmniejszyć jego ciśnienie, żeby dziecko nie cierpiało na ból głowy. W kuchni był niewielki stół, ale chłopiec się zmieścił. Musiałem wytłumaczyć- nauczyć ojca, jak ma trzymać, leżącego na boku syna. Matka przyświecała lampą, ale ciekawska, więcej dla siebie, niż dla mnie. Bez przerwy, musiałem rodzicom zwracać uwagę- więcej ,,widziałem” macając palcami, niż, jak powinienem-oczami. Wyczuwałem strupki po poprzednich punkcjach, ale igłą kierowała chyba „ręka Pańska”. W tych warunkach najtrudniejszy był-pierwszy raz. Strumień płynu. Początkowo wyraźny, później krople. Wszystko to wydawało mi się za mało. Musiała być jakaś przeszkoda w odbarczaniu tego płynu z mózgu. Jest tam anatomiczne zwężenie, może w nim tkwi przeszkoda? Może coś gęstnieje, tworzy się „galareta” i utrudnia przepływ. Przypomniałem sobie Targi Poznańskie w 1953r„ stoisko farmaceutyczne Firmy „Raschel”, gdzie otrzymałem broszurkę reklamującą Hydrokortizon wraz z próbką. Szerokie możliwości tego leku zainteresowały mnie, nawet zatrzymałem się dłużej tam i przy szklance soku pomarańczowego z lodem wysłuchałem krótkiego wykładu na temat możliwości, skuteczności i sposobów stosowania tego preparatu. Wtedy w Wolicy pomyślałem, że spróbuję wykorzystać Hydrokortizon do rozpuszczania lub rozcieńczania ewentualnej przeszkody w kanale mózgowo-rdzeniowym. Powinien być widoczny efekt w postaci większego ubytku płynu, a tym samym zmniejszenie bólów głowy. No i streptomycyna będzie mogła w większym stężeniu- ilości dopłynąć do mózgu. Nie miałem się kogo poradzić, ale było to dla mnie logiczne. Może się uda. Hydrokortizon zdobyłem przez wujka Olesia, pracował w wojskowej aptece w Warszawie. Robiłem tak: najpierw odbarczałem ciśnienie, przez możliwie jak największy upust płynu, potem wstrzykiwałem Hydrokortizon i po chwili dawkę Streptomycyny. Te czynności wykonywałem co drugi wieczór, aż do wiosny! I udało się. Przy końcu kuracji, byłem tak wprawiony do nakłuć, że mogłem je robić nawet z zamkniętymi oczami. Chłopiec stopniowo nabierał zdrowia, apetytu, rumieńców, chodził swobodnie, nawet biegał i bawił się z rówieśnikami. Stan jego zdrowia poprawił się na tyle, że rozpoczoł od września naukę w szkole. Na drugi rok, całkiem już zdrowego chłopca, w wakacje w czasie zabawy w jakimś wyrobisku, przysypała ziemia. Nie zdążyli go uratować. Nie znane są wyroki Boskie. (Czytając ten fragment moich wspomnień, będą Państwo wiedzieli o kogo chodzi.)

W czasie tej ciężkiej zimy, dużo starszych osób leżało po domach z powodu różnych zapaleń, jak i nasilenia się dolegliwości przewlekłych. Choroby nie omijały, jak wspominałem-dzieci. Jeździłem więc po wsiach, gdzie w domach zbierało się kilkoro chorych osób, czekając na umówionego lekarza. Prawie za każdym razem, nie proszony, wstępowałem do chorych, którzy krępując się swojej biedy, nie wzywali lekarza. Dowiadywałem się o nich od woźniców, jak np. mijaliśmy ich domy. I tak było; od jednych dostawałem pieniądze, a drugim zostawiałem na leki. Wszędzie proponowano gorącą herbatę i jakiś poczęstunek, ale dzień krótki, a potem noc i śniegi. Ludzie nawet porobili sobie,, zimowe drogi”- na skróty, wszystko pozamarzane, zawiane. Wiele takich wyjazdów do chorych pamiętam, ale jeden szczególnie wspominam. Była to niedziela. Przyjechał do nas z Lublina dobry znajomy (już w grobie, mogę pisać), Inspektor Lasów Państwowych- inż.. Zagórski (faktycznie był Inspektorem, ale przed wojną i Policji Państwowej w Tarnopolu. W Lublinie „ryzuny”, nie namierzyli go). Po obiedzie, przed dom gdzie mieszkałem i w wolnych godzinach przyjmowałem pacjentów, podjechały parokonne sanie. Woźnica prosił, abym mimo świątecznego dnia pojechał do ciężko chorego dziecka w Wierzchowiskach. Usłyszawszy to pan Zagórski, wprosił się na tę przejażdżkę, a ja też byłem zadowolony, bo przy okazji gość będzie miał kulig. W saniach było dużo siana, wygodne siedzenia, zamiast baranicy-grube koce i jakaś burka. Opatuleni, ruszyliśmy z kopyta. Pogoda piękna, wokół wszystko się iskrzyło, konie wypoczęte zimą, rwały w kierunku stajni, nie czując w nogach przejechanych kilkunastu kilometrów. Bat był tylko od parady. Droga zimowa przetarta, widoki piękne, lekki wiaterek smagał policzki, tylko zachwycać się krajobrazem, bo rozmowa byłaby nie na miejscu. Sanie mknęły coraz wyżej, na wzniesienia Roztocza, potem na końcu niewielkiego wąwozu, skręciły w prawo, na podwórko pp. Janików w Wierzchowiskach Pierwszych. Zachorował mały synek pp. Janików. Nie pamiętam co mu było, ale chyba nic groźnego, bo pozostał w domu. Po zbadaniu dziecka, p. Michalina Janikowa w imieniu chorego- znajomego z Kamiennej Góry, prosiła, żebym przy okazji i jego zbadał; leży od dawna w łóżku. Była jeszcze wczesna pora. Inspektor został z p. Czesławem Janikiem, a ja pojechałem, już innymi saniami, do następnego pacjenta. Droga pod wyższą górkę, nawet woźnica zeskoczył z sani i biegł obok. Dom stary, słabo ogrzewany, czuć wilgoć, pod grubą pierzyna leży starszy mężczyzna. Leczył się od dawna w wielu miejscowościach(ale po kilku moich wizytach- ozdrawiał i mnie„wychwalał”). Wychodząc wtedy z pokoju chorego zobaczyłem w kuchni na stole, leżące w beciku głośno płaczące niemowlę sąsiadki; też chore. Na lepce, siedzi kilka kobiet w czarnych chustach (niedziela), głowy opuszczone. To ciekawskie sąsiadki zleciały się, bo doktór przyjechał, zerkają dyskretnie i nadsłuchują. Przy badaniu prawie żongluję tym dzieckiem. Matka patrzy z niepokojem na mnie, dziecko nadal płacze i w tym momencie, jedna z kobiet siedząca na lepce rozładowuje sytuację; podnosi głowę i mówi głośno. Kumo, mo taki głos, chyba organistom będzie”. Matka zachwycona życzeniami, odpowiada z zadowoleniem, kiwając głową: „Bóg zapłać!, Bóg zapłać!”. Wracając z Kamiennej Góry, podziwiam piękne widoki ośnieżonych wzgórz Roztocza, oświetlone na różowo promieniami zachodzącego słońca. Do tego para, buchająca z nozdrzy końskich, zapowiadała mroźna, noc. Wróciłem do pp. Janików po Inspektora, a tu „stop”. Długi stół nakryty śnieżnobiałym obrusem, gładkim jak opłatek, różne talerze, a na wierzchu „głębokie”, z żółtym, domowym makaronem; obok wiele platerów, zapowiadających ucztę. Było już kilku sąsiadów p. Czesława, którym Inspektor coś ciekawego opowiadał; a gawędziarz z niego wspaniały. Słuchali światowego człowieka z wielką ciekawością, bo tak wszystko obrazowo przekazywał. Chwilę po mnie weszli następni goście- same chłopy i każdy, zza pazuchy, wyjmował dyskretnie flaszkę. Obserwowałem Inspektora, śmiały mu się oczy na ten widok coraz bardziej. Pani Michalina zaprasza do stołu i stawia wazę z gorącym rosołem, chyba najlepszy, jaki jadłem w życiu. Potem było jakieś smaczne pieczyste, sałatki, bigos, wędliny, desery i herbata, parzona wodą z głębokiej studni i pokładów wapiennych. Przez przypadek był też program rozrywkowy, wprawdzie przez radio, ale na poziomie światowym. Transmitowano wtedy mecz hokeja na lodzie, między drużynami Kanady i ZSSR. Co gol-to toast i brawa za zdobycie kolejnej bramki przez Kanadyjczyków. Dobrze, że trunków wystarczyło- na 5:0 dla Kanady. Proszę sobie wyobrazić- nocna głusza na dalekiej Lubelszczyźnie, a tu kibice z Polski, przy małym bakelitowym „Pionierku” na półce przy ścianie, wiwatują w 1955r. „Dołożyć kacapom”, ,,Bić ruska”, „Jeszcze jeden gol!” i następny toast. Mecz skończył się grubo po północy i o drugiej siedzieliśmy już w saniach. Gościnna p. Michalina Janikowa wcisnęła nam na pożegnanie, pokaźny kołacz. Woźnica zaciął konie, na krótkich postronkach, żeby nie wpadać w zatoki. Księżyc ogromny leniwie przyświecał drogę. Inspektor Zagórski zadowolony, bo nie musiał w poniedziałek rano wstawać do pracy. Nawet jakąś melodię nucił. Konie parskały zdrowo, sanie płynęły, a ja chyba drzemałem. Ale teraz, co dla mnie najważniejsze- od zimy 1955r. jestem związany szczerą przyjaźnią z Rodziną Państwa Janików.

Przyszło lato, wakacje, żniwa, pacjentów w Ośrodku mniej. Któregoś dnia przyjeżdża do mnie furmanką gospodarz z prośbą na wizytę do jego przewlekle chorej żony. Choruje od kilku lat i choroba nasila się szczególnie w tym letnim okresie. Mieszka w Felinowie, nie tak daleko. Umówiłem się z nim na jutro, zaraz po obiedzie. Przyjechał. Wziąłem ze sobą lornetkę, flower; będę miał przy okazji wycieczkę, bo okolica piękna, tym bardziej, że mieliśmy jechać przez jakieś „Doły”. Wlekliśmy się stępa, ciągnieni przez niewielkiego gniadosza. Gospodarz podczas drogi opowiadał o chorobie żony, że jeździł z nią po różnych doktorach, znachorach, w zeszłym roku nawet sprzedał krowę na leczenie i nie ma żadnej poprawy. A słyszał o mnie, że jestem pomocny”, więc może ja, postawię ją na nogi, bo nie może chodzić, ani stać długo, tylko by leżała i leży w łóżku, a tu żniwa itd. Jesteśmy na kolejnej górce, pokazał nawet ręką w dali swoje zabudowania. Przejeżdżając obok wysokiego dębu, zobaczyłem na wierzchołku, siedzącego na suchej gałęzi grzywacza. Pewnie obserwował teren, pilnując żerującego stadka. Bez większego namysłu zdjąłem go z floweru; gotował się ze trzy dni. To musiał być przewodnik, źle zrobiłem, zabijając go. Miałem długo „kaca moralnego”. Wjeżdżamy na rozległe podwórko, pies ujada, tańcząc na łańcuchu. Z domu nikt nie wygląda. Gospodarz odpiął postronki i prosi do mieszkania. Przechodzę przez kuchnię, w której widać brak ręki kobiecej. W pokoju leży na łóżku, trochę blada na twarzy, młoda kobieta i w oczach jej widzę już ironiczne spojrzenie. Witam ją, przeprowadzam wywiad, badam. Wszystko w normie. Chłopina posępny – oparty o ścianę, czeka, co powiem?. A pacjentka bez przerwy narzeka na bóle, co ją dotknę, że nie ma władzy w nogach ani w rękach. Ale czuję, że mnie oszukuje. Spoglądam na zmartwionego męża, a on na mnie- pytają co: jaka diagnoza, czy mi się uda ją wyleczyć?. Zrobiło mi się go żal. Baba do rzeczy, tylko leń na żniwa, symulantka. Z bardzo poważną miną, niby pisząc recepty, przerywam, oboje patrzą na mnie pytająco, a ja do męża: Proszę Pana! Trzeba koniecznie wynieść z łóżkiem żonę na świeże powietrze, na słońce, taka blada, trzeba jej tlenu. Zrobimy zaraz próbę, pomogę Panu wynieść żonę. Kobieta zadowolona, czeka co będzie dalej. Gospodarz otworzył szerzej drzwi i obaj wynieśliśmy, dość lekkie metalowe łóżko razem z pacjentką, na podwórko, nieopodal studni.

Cdn, Lekarz med. pediatra Dariusz Kossakowski

Moje harcerstwo zaczęło się w Modliborzycach

Przez całą okupację, bardzo często sołtys przyprowadzał do dziadków na kwaterę różnych niemieckich urzędników i wojskowych. Jedli i mieszkali, nawet po kilka dni, tygodni. Na początku lata 1942r. zamieszkał Niemiec, cywil, nosił w klapie okrągły znaczek NSDAP; jakiś urzędnik od wywożenia Polaków do pracy w Rzeszy. Pierwszego dnia pobytu, zaraz po obiedzie, zachciało mu się wódki. Ponieważ w domu jej nie było, a on nie wiedział gdzie kupić, matka poleciła mi zaprowadzić go do restauracji p. Osińskiej przy ul. Zaborskiej. Wyszliśmy do miasta po 18:00. Wtedy już obowiązywała Żydów godzina policyjna. Idąc lewą strona, ul. Piłsudskiego, z drugiego mieszkania, za domem doktora Zielińskiego otworzyły się nagle drzwi i wyszedł młody Żyd, wysoki, w białej koszuli, zielonych spodniach i czarnych oficerkach. Ponieważ na ulicy było pusto, Niemiec zorientował się zaraz, że to Żyd. Ten stanął obok drzwi blady, jak „słup soli” i podniósł ręce do góry. Krępy, średniego wzrostu Niemiec, wyjął spod marynarki pistolet i wymierzył w Żyda. Stojąc przy Niemcu, błyskawicznie podbiłem mu rękę z pistoletem do góry. Równocześnie padł strzał, ale w powietrze. Żyd osunął się na ziemię, Niemiec spojrzał groźnie na mnie, później na Żyda i zaczął się ogromnie śmiać. Nie wiedziałem z czego. Pokazał mi ręka, jego mokre spodnie!

Odcia,gna,łem Niemca od tego Żyda i poszliśmy dalej. Całe to wydarzenie widzieli przez okna przerażeni Żydzi. W przedostatnim domu, przed ul. Zamkową było otwarte okno, przez które dochodził glos modlącego się Żyda. Niemiec zajrzał tam po cichu, i później „na migi”, kazał mnie to samo zrobić. W niewielkim pokoju za stołem, tyłem do okna, a twarzą do jakiegoś kredensu, głośno modlił się Żyd. Był w stroju rytualnym („cycałe”), kiwał się bez przerwy, po lewej stronie paliła się w niewielkim lichtarzu świeczka. Znowu wyjął pistolet. Przeraziłem się. Przytknął palec do ust, żebym był cicho, pomachał ręka, uspokajająco i wskazał na świeczkę, którą jednym strzałem zgasił. Z mieszkania Żyda dochodziły jakieś krzyki, hałas. U p. Osińskiej kupił cztery butelki wódki, włożył do teczki i wróciliśmy do domu. Popił i po kolacji poszedł sam do miasta. Podobno kazał otworzyć „Judenrad” i złośliwie zalał tam atramentem kilka kart jakiejś księgi z dokumentami, nakazując przepisanie ich do rana. Kilkunastu Żydów pisało całą noc. Na drugi dzień rano, jak Niemiec poszedł do gminy, zebrała się przed naszym domem duża gromada Żydów, może ze dwieście osób. Dziękowali mojej matce za uratowanie Żyda od śmierci. Nie mieli słów podzięki i zachwytu za moja, odwagę. Ciekaw jestem, co by Żydzi myśleli, gdyby przy mnie Niemiec zastrzelił Żyda ? Oskarżyli by mnie, że Niemca „napuściłem”. A było ich wtedy w Modliborzycach ze dwa i pół tysiąca. Od tej pory, napotkani w mieście Żydzi, pokazywali mnie palcami i zaczęli nawet się kłaniać!

W południe 26 sierpnia 1942r. jakiś niepokój na ulicy Janowskiej. Biegnę i widzę po lewej stronie Niemców w mundurach Schutzpolizei, koło domu Pankowskich. Oficerze szpicrutą, stoi na środku ulicy, a kilku wynosi z domu jakieś książki, papiery i wrzuca do palącego się na podwórku ogniska. Wszystko widać dokładnie, bo nie było tam płotu. Widzę nawet obraz Matki Boskiej w ramach, Niemiec go rozbiera, ogląda i też wrzuca do ognia. Stałem bardzo blisko, więc oficer przepędził mnie, uderzając po nogach szpicrutą. Przeszedłem na druga, stronę ulicy i usiadłem na ławce przed domem vis a vis. Po pewnym czasie Niemcy odeszli w kierunku rynku. Tego dnia chcieli aresztować Kazimierza Pankowskiego, ale im uciekł. Następnie poszli po Wacława Pikulę, który ostrzeżony przez kuzyna Heńka Pikulę (kadeta), też zbiegł. To samo było tego dnia z Klimkiem Głowackim. Zaplanowana akcja nie udała się Niemcom, więc wzięli na zakładników: za Wacława Pikulę – jego ojca Dominika i brata Kazimierza, a za Klemensa Głowackiego też jego ojca Ignacego i brata Longina, których później, za górą „Cegielnią” na polu, rozstrzelali. To były następne ofiary za ruch oporu, które w Modliborzycach widziałem. Później dowiedziałem się, że Głowacki, Pankowski i Pikula należeli do Polskiej Organizacji Zbrojnej.

W osadzie zapanował większy strach przed okupantem. Ulice opustoszały, ludzie rozmawiali półgłosem. Dopiero wieczór, przemykano się opłotkami do znajomych.Okna szczelnie zasłaniano i spuszczano psy z łańcuchów. Ogólne przygnębienie. Do tego, zakradająca się bieda ludności, szczególnie narodowości żydowskiej. Dawne gry harcerskie: zwiad, zasadzki, podchody, były teraz prawdziwe i emocjonalne, ale ja tęskniłem do biwaków, wędrówek leśnych, budowy szałasów itp. Dlatego chętnie korzystałem z każdej okazji wyjazdu do lasu, na które zabierał mnie dziadzio Orłowski.

Z tego okresu zapamiętałem szczególnie jeden z wyjazdów po drewno opałowe. Pojechaliśmy raniutko, dużym parokonnym wozem, daleko, do jakiegoś gajowego. Zabudowania samotne, na niewielkiej polanie. Dziadzio z gajowym pojechali w głąb lasu.; ja pozostałem w gajówce. Tam trafiłem na skromne śniadanie, do którego usiadło pięcioro dzieci i stary dziadek, no i ja. Gospodyni postawiła na środku szerokiej ławy, dużą gliniana, miskę parujących kartofli „ w całości|”, na których leżało siedem skwarków słoniny, oraz przed każdym mała, glinianą miskę z gotowana, serwatka,. W żółtej serwatce, pływały pojedyncze okruchy białego sera. Jedliśmy łyżkami. Nic w tym szczególnego – pierwszy raz w życiu jadłem gotowaną serwatkę z kartoflami, ale czułem, że nędznie żyją, że jest tam bieda, bo jak dziadek chciał łyżka, wziąć skwarek z kartofli, dzieci, widząc to, szybko uderzały swoimi w łyżkę dziadka i skwarek wracał na kartofle. Scenę tę często mam przed oczyma, szczególnie, jak obecnie obserwuję marudzące dzieci przyjedzeniu.

Na początku września 1942r., przyjechał do nas dentysta z Łęcznej, Żyd, dr Zeman z synem Gutkiem. Gutek miał rodzinę w Modliborzycach, do której przed wojna., często przyjeżdżał w wakacje i bawił się z nami na łąkach, kąpał się i pływał po Sannie moim kajakiem, na Zamłyniu grał w piłkę, a na błoniu w palanta i pekę. Smakował mu chleb ze smalcem i ogórki kiszone. Kolegował się z chłopcami z naszej ulicy, szczególnie z Józkiem Estką i Wojtkiem Wojtowiczem. Należał w Lęcznie do harcerstwa żydowskiego; widziałem go w ich mundurku: biała koszula, czarne wąskie do kolan spodenki i białe podkolanówki z pomponami. Dr Zeman przewidując zamknięcie ich w Getcie, prosił o możliwość pozostawienia syna w naszym domu. Może się tu przechowa: gdzie często kwaterują Niemcy, w rodzinie jest ksiądz itd. bo mówi się ..że pod latarnią jest najciemniej”‚ . Gutek nie nosił gwiazdy Dawida i nie był podobny do Żyda. Ojciec jego miał na lewej piersi, przyszyta, sześcioramienną żółta, gwiazdę. Nosił ja, przepisowo od 1 września 1941 r.,Gutek został u nas. Był smutny, tęsknił i na kilka dni przed wypędzeniem Żydów, uciekł do rodziców.

We wrześniu Niemcy zarządzili wysiedlenie z Modliborzyc wszystkich Żydów do getta w Zaklikowie. Mieli zebrać się rano na rynku, z podręcznym bagażem. Przetransportowano ich furmankami [jak mieli pieniądze], część pieszo. Dużo ich zostało, po drodze, „na wieki”.

Z Zaklikowa, grupami, odjeżdżali towarowymi wagonami w nieznane. Jak zwykle ciekawski, biegałem po ulicach, szukając znajomych twarzy. Szczególnie profesora medycyny Gotliba z Wiednia, bywał u nas często. Profesorkę Konserwatorium w Wiedniu, która mieszkała u pp. Kubickich i uczyła mnie gry na fortepianie. Eryki, ślicznej dziewczyny, mieszkała z rodzicami przy ul. Kowalskiej. W Modliborzycach pozostała (nie na długo) tylko piękna wiedenka -„ Mauzi”, o której względy zabiegali nie tylko oficerowie niemieccy, ale i Olek Gerlicz, dziedzic ze Stojeszyna. Miała w naszej miejscowości, przyjaciółkę. Wracając z rynku, zauważyłem na ul. Błotnej grupkę osób przed domem pp. Krasowskich. Frontowy pokój miał pootwierane okna. U nich też mieszkali Żydzi wiedeńscy, starsze małżeństwo. On był jakimś profesorem chemii. Podszedłem i usłyszałem, że nie żyja,. Wszedłem do środka i zobaczyłem leżące na podwójnym łóżku, dwa martwe ciała. Leżeli równo na wznak, obok siebie. Łóżka przykryte czystymi, białymi prześcieradłami, oni oboje ładnie ubrani na czarno. Mężczyzna leżał od okna; ręce mieli złożone na piersiach. Wyglądali bardzo dostojnie. Na szafkach nocnych, stały dwie szklane zlewki laboratoryjne z białym osadem na ściankach. Prawdopodobnie w nocy oboje otruli się, przewidując uciążliwy i tragiczny koniec. To zdarzenie też zaliczam do swoich harcerskich wspomnień.

Rok 1942 szczególnie był tragiczny dla nas harcerzy. W styczniu ginie mój ojciec , w sierpniu nasz zastępowy Stach Pikula traci ojca i brata, a 2 października druh Marian Torla (Nunek) traci ojca. Nasiliły się aresztowania i Niemcy zabrali z domów w dniu 2 października 1942r. członków POZ (Grupa Oddział Wspomagający): p.p. Tomasza Pietrasa, Henryka i Stanisława Saganów (z Dapia), chorążego Stanisława Torlę, Henryka Saję i Brodzisza (z Modliborzyc). Aresztowanych wywożą ciężarówka, i tego samego dnia rozstrzelali ich w lesie za Kraśnikiem. Śmierci uniknął tylko p. Brodzisz, były wojskowy, który wyrwał się Niemcowi i uciekając zygzakiem pomiędzy drzewami, nie dał się zastrzelić. Później wrócił do Modliborzyc i ukrywał się do końca wojny. 26 października nowy cios dla rodziny naszego zastępowego. W jarach, koło wsi Bilsko, zastrzelono kilku ukrywających się partyzantów członków POZ (AK), a wśród nich dowódcę miejscowej placówki, ppor. Wacława Pikulę – brata Stacha.

Po rozpracowaniu tajnej organizacji wojskowej, do której należeli: Głowacki, Pankowski i Pikula, społeczeństwo Modliborzyc, zaczęło ostrożnie rozglądać się za szpiclami, donosicielami, kolaborantami, współpracującymi z „granatowa,” Policja, Polska, i Niemcami. Podejrzewano o to wiele osób z Modliborzyc i okolicy, ale pewności nie było. Będąc wtajemniczony w wiele spraw, dostałem polecenie od wujka Olesia, aby dowiedzieć się, ile mogę. o Grempczyku już wtedy „szarej eminencji”. Był wysiedlonym z poznańskiego, mieszkał na Kol. Zamek u pp. Drzymałów, razem ze stara, matka, i młoda, kobietą. W okupację pracował w Gminie Modliborzyce i bywał często w dworku na Kol. Zamek, gdzie mieściło się wtedy Leśnictwo. Do Zamku, chodziłem w ramach tajnego nauczania, na lekcje do p. Wandy Kowalińskiej, też wysiedlonej z poznańskiego, z która, to rodziną Grempczyk utrzymywał bliższy kontakt. Grempczyk miał bryczkę i zatrudniał jako woźnicę okresowo Stanisława Pasztaleńca (był kulawy). P. Pasztaleniec woził często, po okolicy, kobietę mieszkająca z Grempczykiem. Jeździła w podejrzanych sprawach. Po pewnym czasie, Grempczyk wydał Niemcom p. Pasztaleńca za kontakty z podziemiem. Aresztowany, przebywał w obozie w Puławach, później na Zamku Lubelskim i tam zamordowany. Po wypędzeniu Żydów w 1942r., i przez następny rok, Grempczyk często chodził nocami po Modliborzycach, węszył za ukrywającymi się Żydami i ich kontaktami z Polakami. Widywałem go w czasie pełnienia nocnych wart. Nawet raz w nocy przepędził, mnie jak go spotkałem koło domu p. Tomiły, przy ul. Piłsudskiego. Nie wiem co się z nim stało, ale chyba uciekł razem z Niemcami.

Cdn, Lekarz med. pediatra Dariusz Kossakowski

Przewodnik Gmina Głowaczów

Materiały dostarczono z informacji turystycznej w Kozienicach

Renata Maj [email protected], tel./fax: +48 48 614 36 99

Głowaczów został założony na gruntach wsi Leżenice uzyskując prawa miejskie w 1445 roku na podstawie przywileju księcia Mazowieckiego Bolesława. Na pamiątkę założyciela Jana Głowacza, miasto nazwano Głowaczowem. Przez długie lata Głowaczów był ośrodkiem garncarstwa ludowego wytwarzającego głównie siwaki, co było związane z występującymi w tym rejonie złożami glin. Wielowiekowa historia osadnictwa z prawami miejskimi znalazła swoje odzwierciedlenie w założeniu i zabudowie miasta, o czym świadczy zachowany do dziś zabytkowy układ przestrzenny „rejonu rynku” (posiada on plan regularny niemal wszystkie ulice są proste i przecinają się pod kątem prostym). Głowaczów utracił prawa miejskie w 1869 roku.

Gmina Głowaczów ma charakter przede wszystkim rolniczy. Na tym obszarze dominujące są uprawy zbóż i roślin okopowych. Uprawia się tam także owoce: truskawki i porzeczki oraz warzywa: ogórki, pomidory. Na terenie gminy działają zakłady gastronomiczne, gospodarstwa ekologiczne (produkujące zdrową żywność) oraz gospodarstwa agroturystyczne świadczące usługi gastronomiczne, noclegowe i rekreacyjne.

Do największych osiągnięć gminy należy zaliczyć budowę oczyszczalni ścieków, dzięki której zanieczyszczona niegdyś Radomka stała się miejscem wypoczynku dla mieszkańców gminy, a także osób przyjeżdżających. Wraz z budową oczyszczalni powstała również sieć wodociągowo-kanalizacyjna w niektórych miejscowościach gminy.

Za główny cel władze Gminy Głowaczów stawiają sobie rozwój funkcji turystyczno-wypoczynkowych. Ma być on realizowany między innymi poprzez wybudowanie zalewu wodnego nad rzeką Radomką wraz z niezbędną infrastrukturą bazą noclegową i żywieniową, która przyczyni się do zwiększenia ruchu turystycznego w gminie oraz utworzenie Gminnego Centrum Informacji. Władze gminy sprzyjać będą tworzeniu nowych gospodarstw agroturystycznych, zagospodarowaniu nowych terenów rekreacyjnych (plaże i kąpieliska) oraz będą przeciwdziałać degradacji środowiska przyrodniczego (m.in. poprzez zwiększenie lesistości regionu i ochronę lasów, podniesienie poziomu wiedzy ekologicznej, likwidację wysypisk i tworzenie zakładów utylizacji odpadów). Ponadto, doceniając rolę tradycji i kultury w życiu obywateli, gmina planuje podjąć działania w celu stworzenia Muzeum Historyczno-Etnograficznego w Brzózie, oraz wspierania lokalnych artystów ludowych i rzemieślników poprzez organizację kiermaszów i warsztatów, zarówno dla mieszkańców jak i turystów.

Głównym atutem gminy jest jej położenie w atrakcyjnym przyrodniczo miejscu oraz między dużymi miastami (Warszawa 70 km, Lublin 110 km, Kozienice 18 km)., Lublin 110 km, Kozienice 18 km).

Gmina Głowaczów leży w dolinie rzeki Radomki, pomiędzy dużymi kompleksami leśnymi Puszczy Kozienickiej i Puszczy Stromieckiej. Na swym terenie posiada liczne atrakcje przyrodnicze i krajobrazowe, takie jak: siedlisko bociana czarnego w Grądach, czy liczącą 346 drzew aleję lipową (pomnik przyrody) na trasie z Brzózy do Sewerynowa. Atrakcyjność środowiska przyrodniczego, kulturowego i historycznego przesądziła o włączeniu obszaru Gminy Głowaczów w istniejący system szlaków turystycznych PTTK (pieszych, kolarskich), prowadzących przez miejsca i obszary godne poznania, ciekawe pod względem historycznym i przyrodniczym. Szlaki turystyczne opisane są i popularyzowane w powszechnie dostępnych wydawnictwach turystycznych i prowadzą przede wszystkim do Pomnika Mauzoleum w Studziankach Pancernych (np. tzw. Szlak czerwony o długości 66km). Ponadto na trasie szlaków można zobaczyć obelisk postawiony na pamiątkę walki oddziału mjr Henryka Dobrzańskiego „Hubala” w Chodkowie, pomniki w Brzózie, Lipie i Głowaczowie postawione w hołdzie żołnierzom poległym wII wojnie światowej oraz XIX-wieczny, zabytkowy kościół w Brzózie.

Przewodnik po Powiecie Kozienickim

Materiały dostarczono z informacji turystycznej w Kozienicach

Renata Maj [email protected], tel./fax: +48 48 614 36 99

Powiat kozienicki zajmuje 12,57% powierzchni subregionu radomskiego i 2,58% województwa mazowieckiego i położony jest w południowo-wschodniej części województwa mazowieckiego. Powierzchnia powiatu wynosi 917 km. Administracyjnie do powiatu kozienickiego należy jedna gmina miejsko-wiejska Kozienice, sześć gmin wiejskich: Garbatka-Letnisko, Głowaczów, Gniewoszów, Grabów n/Pilicą, Magnuszew, Sieciechów. Powiat kozienicki leży w widłach rzek Wisły i Pilicy, która jest naturalną granicą z powiatem grójeckim, a Wisła oddziela powiat kozienicki od powiatu garwolińskiego (województwo mazowieckie) oraz ryckiego i puławskiego (województwo lubelskie). Od południa powiat graniczy z powiatem zwoleńskim, a od zachodu ziemskim radomskim i białobrzeskim.

Najważniejsze powiązania komunikacyjne powiatu kozienickiego wynikają z jego nadwiślańskiego położenia. Przez miasto Kozienice, zlokalizowane w centralnej części powiatu, przebiega z północy na południe, wzdłuż Wisły droga krajowa nr 79 Warszawa – Sandomierz – Kraków. Z zachodu na wschód przebiega droga krajowa nr 48 Tomaszów Mazowiecki – Białobrzegi – Kock. Oprócz połączeń krajowych przez teren powiatu kozienickiego przebiegają drogi wojewódzkie, między innymi: droga nr 737 Radom – Kozienice; droga nr 738 Słowiki – Góra Puławska; droga nr 782 Stacja kolejowa Bąkowiec – Bąkowiec –Garbatka; droga wojewódzka nr 736Warka – Magnuszew. Przez powiat biegnie linia kolejowa Radom – Dęblin – Puławy – Lublin, zaś w Zajezierzu gm. Sieciechów znajduje się most drogowy i kolejowy przez Wisłę.

Rys historyczny

Już od XI wieku wiadomo o początkach osadnictwa na terenach obecnej ziemi kozienickiej. Pierwsza wzmianka o grodzie Sieciecha znajduje się w „Kronice” Galla Anonima z 1096 roku. Obecnie Sieciechów jest jedną z gmin powiatu. Ziemie wchodzące w skład dzisiejszego powiatu kozienickiego należały do dawnej dzielnicy sandomierskiej. Puszcza wraz z osadami od roku 1447 była własnością królewską. 1 stycznia 1467 roku urodził się przyszły król Polski Zygmunt I Stary. W roku 1549 syn Zygmunta Starego, król Zygmunt II August podniósł Kozienice do rangi miasta. Puszcza Kozienicka (bo tak zaczęto nazywać centralną część Puszczy Radomskiej) należała od 1607 roku do dóbr królewskich, które tworzyły starostwa niegrodowe.

W 1810 roku powiększono Księstwo Warszawskie i do jego dawnych sześciu departamentów dodano cztery następne, w tym radomski, w którym wyodrębniono powiaty: kielecki, konecki, kozienicki, opatowski, opoczyński, radomski, solecki, staszowski i szydłowiecki.

W okresie walk po powstaniu listopadowym, w lutym 1831 roku generał Dwernicki odniósł pod Mniszewem zwycięstwo nad armią rosyjskiego generała Geismara. W czasie powstania styczniowego Puszcze Kozienicka i Stromiecka były terenem walk licznych oddziałów powstańczych. Aktywnym dowódcą oddziałów powstańczych był pułkownik Dionizy Czachowski i Władysław Kononowicz – były podpułkownik rosyjski. Z większym oddziałem powstańców lasami przedostał się aż pod Rozniszew, Magnuszew i Grabowską Wolę i pokonał rosyjskie wojska. Liczne mogiły powstańcze w lasach w okolicach Głowaczowa, Rozniszewa, Nowej Wsi są trwałymi śladami tamtych wydarzeń. Ludność powiatu w 1870 roku wynosiła 79 796 osób, ale w 1880 roku było już 90 406 mieszkańców. W powiecie było 1 miasto, 8 osad miejskich, 450 wsi i kolonii. Szkół początkowych było 18. Administracyjnie powiat był podzielony na 20 gmin: Bobrowniki, Brzeźnica, Brzóza, Gniewoszów- Granica, Grabów n/Wisłą, Grabów n/Pilicą, Góra Puławska, Jedlnia, Kozienice, Mariampol, Oblasy, Policzna, Rozniszew, Sarnów, Sieciechów, Suskowola, Świerże Górne, Tczów, Trzebień i Zwoleń. Taka ilość gmin utrzymała się do 1905 roku.

Lasy Powiatu Kozienickiego były w czasie II wojny światowej terenem licznych walk. Pod Studziankami w sierpniu 1944 roku toczyła się bitwa o przyczółek warecko-magnuszewski, który Niemcy chcieli za wszelką cenę zlikwidować. W walkach tych brała udział polska I Brygada Pancerna, której dowódcą był generał Jan Mierzycan. Od sierpnia 1969 roku wieś nosi nazwę Studzianki Pancerne i znajduje się tam pomnik-mauzoleum, który przypomina wszystkim zacięte walki i bohaterstwo żołnierzy polskich i radzieckich. Na cokole, na wiecznej warcie stoi czołg T-34 jeden z tych, które pohamowały niemieckie „tygrysy” i „pantery”. Są także tablice przypominające tych, którzy w zaciętej walce z wrogiem oddali swoje życie. Na przyczółku magnuszewskim w Mniszewie został utworzony Skansen Bojowy I Armii Wojska Polskiego.

W okresie okupacji struktura powiatu kozienickiego nie uległa zmianom, a na terenach Puszczy Kozienickiej działały i walczyły z Niemcami oddziały Batalionów Chłopskich i Armii Krajowej. Powiat kozienicki należał do terenów bardzo zniszczonych przez działania wojenne.

Na mocy ustawy z 1998 roku powstają wspólnoty samorządowe-powiaty i od 1 stycznia 1999 roku zaczynają działać starostwa powiatowe.

Środowisko przyrodnicze

Obszar powiatu jest zróżnicowany pod względem ukształtowania powierzchni terenu, na który składają się Dolina Środkowej Wisły i Równina Kozienicka. Cechą charakterystyczną rzeźby powierzchni powiatu są doliny rzeczne, wśród których główną rolę odgrywa Dolina Wisły. Dolina Środkowej Wisły ciągnie się wzdłuż całego powiatu, jej szerokość wynosi 10-12 km. Towarzyszy jej szeroki zalewowy taras łąkowy, chroniony wałami przeciwpowodziowymi.

Równina Kozienicka zajmuje pozostałą część powiatu. Na jej powierzchni zalegają piaski wydmowe, na których zachowały się pozostałości Puszczy Kozienickiej. Przez środek równiny płynie rzeka Radomka. Obszar powiatu kozienickiego posiada wysokie walory przyrodnicze. Na system obszarów chronionych powiatu składają się:

Kozienicki Park Krajobrazowy o powierzchni 26 233,9 ha, którego 7010 ha znajduje się w granicach powiatu kozienickiego. W celu ochrony przed zniszczeniem oraz stworzenia warunków dla rozwoju turystyki i wypoczynku wokół parku krajobrazowego utworzono otulinę o powierzchni ok. 36 010 ha. Na terenie parku ochroną objęto najcenniejsze i najbardziej naturalne ekosystemy leśne, często z około 200-letnimi drzewostanami (rezerwaty przyrody). W KPK znajdują się użytki ekologiczne. Są to leśne bagna, oczka wodne i torfowiska. Ochroną pomnikową objęto ponad 200 obiektów, na które składa się 597 drzew rosnących pojedynczo,w alejach i w grupach (200-300-letnie dęby) oraz pomniki przyrody nieożywionej.

„Dolina Drzewiczki i Pilicy” o powierzchni 70 380 ha, jest Obszarem Chronionego Krajobrazu obejmującym doliny rzek Pilicy i Drzewiczki, (Dolina Drzewiczki stanowi ważny naturalny korytarz ekologiczny o znaczeniu krajowym, łączący obszary węzłów ekologicznych o znaczeniu międzynarodowym) z dużymi walorami przyrodniczo-krajobrazowymi, cenną roślinnością łąkową i fragmentami lasów oraz różnorodnością gatunkową roślin i zwierząt.

Do obszarów chronionych na terenie powiatu należy także pięć rezerwatów przyrody o pow. 477,71 ha:

Rezerwat „Zagożdżon” – rezerwat leśny, częściowy, o pow. 65,67 ha, utworzony w celu ochrony naturalnych zbiorowisk leśnych (mieszanych) typowych dla Puszczy Kozienickiej tj. bory jodłowe, grądy i bór mieszany wilgotny. Na terenie rezerwatu zlokalizowano dąb szypułkowy w wieku około 350 lat – pomnik przyrody zwany „Zygmunt August”;

Rezerwat „Krępiec” – rezerwat krajobrazowy, częściowy o pow. 278,96 ha, utworzony w celu zachowania w stanie możliwie najmniej zmienionym urozmaiconego krajobrazowo fragmentu Puszczy Kozienickiej z dużą ilością starych drzewostanów o bogatym składzie gatunkowym 200-300-letnie klony i 160-letnie sosny, z ciekawą roślinnością na zboczach potoków Brzeźniczka i Krępiec;

Rezerwat „Olszyny” – o pow. 28,79 ha, utworzony w celu zachowania fragmentu naturalnego silnie podmokłego lasu łęgowego, miejscami olsu.

Rezerwat „Guść” – o pow. 87, 09 ha, utworzony w 2002 roku w celu zachowania krajobrazu i ochrony borów sosnowych, borów mieszanych wilgotnych oraz odtworzenia łęgów olszowo-jesionowych.

Rezerwat „Dęby Biesiadne im. Mariana Pulkowskiego” – o pow. 17,20 ha, został utworzony w 2006 r. Położony jest w obrębie lśenym Studzianki, leśnictwie Studzianki. Utworzony został w celu zachowania naturalnych grądów typowych.

Uzupełnieniem wielkoobszarowych form ochrony przyrody są: użytki ekologiczne o łącznej powierzchni 176,45 ha, przeważnie o charakterze śródleśnych bagien lub łąk oraz 58 pomników przyrody żywej.

W systemie europejskiej sieci ekologicznej NATURA 2000 na terenie powiatu oraz w jego sąsiedztwie są obszary o wysokich wartościach przyrodniczych, Puszcza Kozienicka oraz Dolina Środkowej Wisły. Naturalnym bogactwem powiatu kozienickiego są lasy, których powierzchnia wynosi 27 360 hektarów. Lesistość powiatu wynosi ok. 29,8% (przy średniej wojewódzkiej ok. 22% i średniej krajowej 28,2%). Gminy o największej lesistości to: Kozienice, Garbatka-Letnisko oraz Grabów nad Pilicą, a najmniejszej – Sieciechów i Gniewoszów.

Największym zwartym kompleksem leśnym na terenie powiatu jest Puszcza Kozienicka (gminy Kozienice, Głowaczów, Garbatka-Letnisko, Sieciechów, Gniewoszów), mniejszym jest Puszcza Stromiecka (gmina Magnuszew i Grabów n/Pilicą). W strukturze własnościowej dominują lasy stanowiące własność Skarbu Państwa i znajdujące się w zarządzie Nadleśnictw: Kozienice, Dobieszyn i Zwoleń. Głównym gatunkiem lasotwórczym w powiecie jest sosna zwyczajna, zajmująca ponad 70% powierzchni leśnej. Ważnymi gatunkami lasotwórczymi są też: dąb szypułkowy i bezszypułkowy, jodła, olsza czarna i brzoza. Prywatne kompleksy leśne są zazwyczaj rozdrobnione, stanowią je drzewostany rozdzielone polami uprawnymi i łączące się w kilku do kilkudziesięcio hektarowe kompleksy ze szpalerami wierzb, które są charakterystycznym elementem pejzażu Mazowsza.

Kozienicki Park Krajobrazowy oraz Obszar Chronionego Krajobrazu „Dolina Pilicy i Drzewiczki” z cennymi obiektami przyrodniczymi, urozmaiconym krajobrazem, kompleksami leśnymi i wodami, licznymi zespołami przyrodniczo – krajobrazowymi, stwarzają korzystne warunki do rozwoju turystyki, rekreacji oraz spływów kajakowych. Rosnącą szansą dla rozwoju turystyki i wypoczynku jest bezcenna przyrodniczo dolina Wisły i Pilicy, a także tereny przyległe do rzeki Radomki, przepływającej przez gminy Głowaczów, Kozienice i Magnuszew. Ze względu na bliskość Warszawy, Radomia, Kozienic, Warki, stanowią one ciekawy obszar stwarzający szanse rozwoju turystyki, w tym agroturystyki i bazy noclegowej. Walory przyrodnicze i urokliwość terenu spowodowały, że prawie we wszystkich gminach powiatu, a szczególnie w Głowaczowie, Magnuszewie, Grabowie i Sieciechowie mają działki letniskowe mieszkańcy Warszawy, Radomia i innych miast.

W Puszczy Kozienickiej na turystów czekają liczne szlaki turystyczne, trasy rowerowe i ścieżki edukacyjne.

Spływy kajakowe

Nizinny krajobraz powiatu kozienickiego nie jest monotonny. Urozmaicają go nie tylko obszary lasów ale i rzeki.

Jedno lub dwudniowe spływy kajakowe po malowniczych i zacisznych rzekach powiatu kozienickiego to jeden z wielu sposobów odkrywania zakątków tego regionu. Na początkujących i wytrawnych adeptów turystyki kajakowej czekają rzeki: Radomka, Pilica i Wisła. Podziwiane z wody krajobrazy urzekają swym pięknem i dostarczają niezapomnianych wrażeń. Dlatego też Radomka, Dolina Pilicy i Dolina Środkowej Wisły ze względu na duże bogactwo fauny i flory związanych ze środowiskiem wodno-bagiennym zostały włączone do Europejskiej Sieci Obszarów Chronionych Natura 2000.

Radomka to rzeka na granicy trzech gmin: Kozienic, Magnuszewa i Głowaczowa. Do zalet szlaku kajakowego należy jego dobra dostępność i możliwość doboru odcinków rzeki. Radomka jest rzeką meandrującą, o słabym nurcie, płytką i pięknie wkomponowaną w krajobraz lasów i terenów rolniczych.

W czasie spływu Radomką nie sposób się nudzić. Miejscami przepłynąć trzeba pod drewnianym mostkiem, trzeba ominąć liczne wysepki i przeszkody w postaci pochylonych do wody drzew. Rzeka ma urozmaiconą linię brzegową więc na odpoczynek można wybrać wypłaszczone łąki pokrywające jej dolinę albo miejsca, gdzie lasy m. in. rezerwatu „Dęby Biesiadne im. Mariana Pulkowskiego” dochodzą do jej brzegów. Spływ rzeką dostarcza możliwości podziwiania dużej różnorodności siedlisk przyrodniczych.

Pilica płynie na północy powiatu kozienickiego i stanowi granicę gminy Grabów nad Pilicą i Magnuszewa. Jest pięknym, spokojnym i urozmaiconym nizinnym szlakiem wodnym. Miejscami szerokie koryto i niezbyt szybki nurt nie stwarzają problemów nawet początkującym turystom kajakowym. Oznakowanie szlaku kajakowego, tworzenie na całej długości trasy nowych wypożyczalni sprzętu pływającego i miejsc postojowo-wypoczynkowych przyczyniają się do tego, że Pilica zaliczana jest do czołowych szlaków turystyki kajakowej w Polsce. Rzeka na odcinku graniczącym z gminą Grabów nad Pilicą jest szczególnie urokliwa. Meandrujące koryto rzeki wytworzyło różnej wielkości zakola, piaszczyste łachy i wyspy pokryte bogatą roślinnością.

Wisła – królowa polskich rzek rozciąga się po wschodniej granicy powiatu kozienickiego granicząc z gminami Magnuszew, Kozienice, Sieciechów i Gniewoszów. Krajobraz znacznej części rzeki jest ostatnim tego typu krajobrazem naturalnej, nieuregulowanej rzeki w Europie. Rozgałęzione koryto, szereg wysp, piaszczystych łach i starorzeczy tworzy harmonię i piękno. Również obszar międzywala Wisły stanowi ważny element na szlaku wiosennych i jesiennych wędrówek ptaków. Zarówno z kajaka jak i z oddali i najlepiej z lornetką można zaobserwować wiele gatunków ptaków wodnych oraz brodzących.

Rolnictwo i działalność gospodarcza

Powiat kozienicki jest powiatem rolniczo-przemysłowym. Tereny użytkowane rolniczo stanowią w powiecie 57,48% powierzchni, zajmując 52 707 ha, z których 75,46% stanowią grunty orne, 2,28% sady, 22,26% łąki i pastwiska. Najwyższym udziałem gruntów ornych odznacza się gmina Gniewoszów 60,2% oraz Głowaczów 56,8 %. Najwyższy udział łąk i pastwisk występuje w gminie Magnuszew 19,2% i Sieciechów 17,7%. Warunki naturalne w znacznej mierze decydują o kierunkach produkcji rolnej, na terenie powiatu kozienickiego najważniejszym jest urodzajność gleby.W pradolinie Wisły występują gleby urodzajne o klasie bonitacyjnej I – III oraz gleby klasy V i VI. Podział ten najbardziej widoczny jest na terenie gminy Kozienice, gdzie granica ta biegnie wzdłuż drogi z Warszawy do Puław. Dominującymi kierunkami produkcji rolniczej są: produkcja zbóż – na terenie całego powiatu, produkcja owoców miękkich i warzyw – głównie na terenie gmin: Kozienice, Magnuszew, Sieciechów, produkcja trzody chlewnej – Kozienice i Głowaczów oraz przetwórstwo rolno spożywcze. W powiecie kozienickim w przetwórstwie warzyw i owoców specjalizują się m.in.: Bakoma-BIS Sp. z o.o. Janików k/ Kozienic, Zamrażalnia w Zajezierzu, Zakład Handlowo-Produkcyjny „WITAMINA” w Mniszewie, Przetwórstwo Owoców i Warzyw „MULTI-SMAK” w Mniszewie, „DARFRUIT” Sp.z.o.o – Gospodarstwo Szklarniowe w Ryczywole oraz rolnicy indywidualni. Przetwórstwem mięsa zajmują się Zakład Mięsny ,,NOWOPOL” s.c. w Garbatce-Letnisko, Zakład Mięsny Pierzchała w Janikowie. Przetwórstwem mleka zajmuje się Spółka z o. o. „OBORY” w Kozienicach. Rolnictwo zajmuje w gospodarce regionu wysoką pozycję.

Największym przedsiębiorstwem działającym na terenie powiatu jest Elektrownia „Kozienice” S.A. w Świerżach Górnych, jedna z największych i najnowoczśeniejszych opalanych węglem kamiennym elektrowni w Polsce. Ważne miejsce na mapie gospodarczej powiatu zajmują: w Kozienicach ,,Esselte Polska” Sp. z o. o. – produkcja materiałów biurowych, Spółdzielnia Inwalidów, która produkuje sztuczne choinki, folie i opakowania z folii (HDPE, LDPE), odzież ochronną i roboczą, wyroby z drewna (palety) i wyroby wtryskowe. Zakłady Silikatowe „ŻYTKOWICE” w Żytkowicach produkują cegłę wapienno-piaskową, Fabryka Domów „BOGUCIN” w Bogucinie prefabrykaty betonowe, a PREFABET Kozienice S.A. jest producentem „szarego” betonu komórkowego „Termorex” wytwarzanego na bazie popiołów dymnicowych z Elektrowni „Kozienice”. W Świerżach Górnych działa Zakład Remontowy. W powiecie dobrze rozwija się mała i średnia przedsiębiorczość pozarolnicza, działająca w sektorze prywatnym. Atutem powiatu są duże możliwości intensyfikacji produkcji rolniczej – ekologicznej, rozwijanej równolegle z agroturystyką i ekoturystyką. Dotyczy to w szczególności obszarów objętych prawną ochroną przyrody. Starostwo Powiatowe podpisało umowę o współpracy gospodarczej, handlowej i przemysłowej oraz w dziedzinie kultury, edukacji, sportu i turystyki z miastem Medzilaborce w Słowacji. Podpisano również porozumienie w sprawie nawiązania współpracy w podobnym zakresie z władzami miasta Miżgirja, Zakarpacki Okręg na Ukrainie oraz województwem PrahovawRumunii.

Gmina Kozienice

Powierzchnia: 246km kw.; Liczba mieszkańców: 31 470 Kozienice to miasto o 450-letniej historii, położone na skraju Puszczy Kozienickiej na lewym brzegu Wisły w odległości ok. 80 km na południe od Warszawy. Kozienice pełniły ważną rolę historyczną. Wprastarych czasach mieścił się tu dworek myśliwski. To tu miał postoje na trakcie z Krakowa do Wilna król Władysław Jagiełło, a w późniejszych latach inni polscy królowie zatrzymywali się na polowania. W Kozienicach miały także miejsce narodziny króla Zygmunta Starego, co upamiętnia okolicznościowa, unikalna XVI-wieczna kolumna, która znajduje się w parku krajobrazowym założonym w latach 1786-91 przez Jana Kantego Fontanę. Rosną w nim liczne okazy starych i egzotycznych gatunków drzew, m.in. przepiękny okaz buka oraz sosna wejmutka.

Ważnymi czynnikami dla rozwoju Miasta i Gminy Kozienice jest dobre położenie w pobliżu Warszawy od strony międzynarodowego lotniska i pomoc inwestycyjna gminy dla nowych lokalizacji przemysłowych, a także bogata i zróżnicowana oferta terenów inwestycyjnych przygotowana dla potencjalnych inwestorów. Kozienice dzieli 30 km od węzłów kolejowych: Radom, Dęblin, Puławy i 100 km od L u b l i n a . Dobrze rozbudowana infrastruktura i sieć połączeń drogowych powodują, że miasto jest dobrym miejscem do lokalizacji inwestycji. Szczególnie dobrze rozwija się mała przedsiębiorczość, a właściciele firm, które tu działają, wspomagają miasto w rozmaitych przedsięwzięciach i przyczyniają się do jego rozwoju gospodarczego. Gmina charakteryzuje się dużym udziałem dobrej klasy użytków rolnych. Tradycje w produkcji owoców stanowią znakomite perspektywy dla przetwórstwa. Rolnicy specjalizują się w produkcji warzywno-ogrodniczej. Do produkowanych bardzo dobrej jakości warzyw należą m. in. brukselka, kalafior, marchew. Region ten stwarza także znakomite warunki do rozwoju agroturystyki. Tereny preferowane do jej rozwoju to: Brzeźnica, Janików, Ruda, Śmietanki, Kociołki, Ryczywół, Wola Chodkowska, Łaszówka, Chinów, Stanisławice, Staszów, Wilczkowice, Świerże Górne, Majdany, Opatkowice.

Gmina Kozienice współpracuje z Gminą Związkową Göllheim i Związkiem Miast i Gmin Nadrenii Palatynatu z siedzibą w Moguncji oraz podpisała porozumienie o współpracy z gminą Chuguiv na Ukrainie i miastem Medzilaborce na Słowacji.

Zainteresowanych aktywnym wypoczynkiem zaprasza na swoje pełne uroku ścieżki Puszcza Kozienicka. Bogate zbiorniki wodne, czyste środowisko i estetyka gminy zachęcają do rozwoju turystyki i agroturystyki. Wychodząc naprzeciw rosnącym potrzebom w tym zakresie, lśenicy pragną udostępnić społeczeństwu najciekawsze ostępy leśne, stanowiące nie tylko atrakcję turystyczną, lecz będące również obiektami edukacji przyrodniczo-ekologicznej. W tym celu staraniem nadleśnictwa wyznaczone są parkingi leśne, organizowane są ścieżki dydaktyczne, ekspozycje przyrodniczo leśne oraz miejsca wypoczynku.

W Kozienicach znajduje się pełnowymiarowa hala sportowa oraz stadion miejski przebudowany na krajowy kompleks piłkarsko-lekkoatletyczny z bieżnią tartanową.

Nad Jeziorem Kozienickim, w północno wschodniej części miasta, znajduje się malowniczo usytuowany Ośrodek Wypoczynku Świątecznego. Pensjonat z miejscami noclegowymi w pokojach 2-osobowych oraz apartamentach wyposażonych w łazienkę, tv i telefon zapewnia noclegi przez cały rok. Pensjonat posiada własne zaplecze gastronomiczne oraz salę konferencyjną na 60 miejsc. W okresie od 1 maja do 30 września OWŚ dysponuje również miejscami o różnym standardzie w zespole domków letniskowych. W sezonie można korzystać także z pola namiotowego oraz ze stanowisk caravaningowych z przyłączem energii elektrycznej. Ośrodek jest wielokrotnym zdobywcą tytułu Mister Camping. W ośrodku są ponadto: świetlica, stołówka, dwa korty tenisowe, sauna oraz plac zabaw dla dzieci.

Na jeziorze jest kompleks basenów naturalnych; w sezonie wakacyjno-urlopowym nad bezpieczeństwem korzystających z nich czuwają ratownicy, działa wypożyczalnia sprzętu wodnego.

W Kozienicach urodził się Bogusław Klimczuk – polski kompozytor, pianista, dyrygent.W położonym nad Jeziorem Kozienickim amfiteatrze będącym miejscem imprez, organizowany jest coroczny Ogólnopolski Festiwal Piosenki jego imienia.

Okresy świetności, bujnego rozkwitu regionu i czasy tragicznych wydarzeń przypominają liczne zabytki wpisane do Rejestru Ochrony Zabytków. Jednym z nich jest największa chluba Kozienic – zespół pałacowo-parkowy, który powstał w latach 1778-91 dla króla Stanisława Augusta Poniatowskiego wg projektu architekta Franciszka Placidego. Ogrodem przypałacowym zajął się Jan Kanty Fontana. W 1935 roku pałac przejął gen. Iwan Dehn, który otrzymał majątek Kozienice za swoje zasługi dla Rosji. Największe przśbrażenie pałacu nastąpiło pod koniec XIX wieku. W latach 1896-1900 architekt Franciszek Arveuf nadał siedzibie styl francuskiego renesansu. Z podpalonego przez Niemców w 1939 roku pałacu zachowała się do dnia dzisiejszego jedna z oficyn, w której obecnie mieści się Muzeum Regionalne w Kozienicach. Ocalałymi fragmentami z otoczenia dawnego pałacu są cokoły pod rzeźby myśliwskie z czasów stanisławowskich, przedstawiające polowanie na dzika i niedźwiedzia oraz kamienne schody przed elewacją od strony ogrodu.W miejscu spalonego pałacu i prawej oficyny po wojnie postawiono budynki, w których mają swoje siedziby Urząd Miejski w Kozienicach oraz Urząd Skarbowy. Z dziedzińca roztacza się widok na basen z lat 1839-65, w formie barokowego czworoliścia z piaskowca szydłowieckiego otoczony kolumnami.

Poza tym istnieje kilka zabytkowych cmentarzy. Cmentarz żydowski z początku XVII wieku, na którym zachowały się fragmenty 102 nagrobków. Cmentarz grzebalny parafii rzymskokatolickiej powstały w połowie XIX wieku, na którym znajdują się m.in. kwatery legionistów polskich z I wojny światowej, żołnierzy poległych w 1939 i 1945 roku. Cmentarz rodziny Dehnów, założony w I poł. XIX wieku (najstarszy zachowany nagrobek pochodzi z 1845 roku). Cmentarz grzebalny wyznania ewangelicko-augsburskiego w Chinowie Starym założony prawdopodobnie przed 1840 rokiem użytkowany do roku 1944. Cmentarz z I wojny światowej w lesie koło Kociołek.

Do zabytków architektury sakralnej należą: Kościół p.w. Świętego Krzyża, murowany z cegły, trójnawowy wzniesiony w latach 1868-1869. Kościół parafialny p.w. Najświętszego Serca Jezusowego w Brzeźnicy; murowany z cegły wybudowany w latach 1911-1937. Kościół p.w. Św. Katarzyny i dzwonnica w Ryczywole. Kościół był budowany w latach 1876-1884, został zniszczony podczas wojny w 1944 roku i odbudowany w latach 1945-49. Jeszcze do niedawna istniała drewniana kaplica z XVIII wieku w Cudowie.

W mieście zachowały się także budynki o różnych stylach architektonicznych np.: na ul. Radomskiej pochodzące z połowy XIX wieku kramy jako wąski i długi parterowy murowany budynek, z podcieniem na drewnianych słupach, na ul. 1 Maja budynek drewniany, dwutraktowy z gankiem wspartym na dwóch słupach oraz willa w stylu modernizmu z 1923 roku przy ul. Kochanowskiego.

Rekreacja w Kozieniach

Kryta pływalnia „Delfin” jest nowoczesnym obiektem sportowym i posiada: basen sportowy, rekreacyjny, stacje do masażu nadwodnego i podwodnego oraz mały basen dla dzieci i zjeżdżalnię. Od 2009 r. działa tu także Centrum Odnowy Biologicznej. Oferuje ono saunę fińską z koloterapią, łaźnię parową i basen do hydromasażu. Obok kompleksu basenowego usytuowane jest sztuczne lodowisko o pow. 900 m czynne w okresie zimowym. Na miejscu znajduje się także wypożyczalnia łyżew.

Gmina Tczów – informacje ogólne

Materiały dostarczono z informacji turystycznej w Kozienicach

Renata Maj [email protected], tel./fax: +48 48 614 36 99

Szanowni Państwo!

Z przyjemnością zapraszam do odwiedzenia i poznania Tczowa i okolic.

Nasza miejscowość gminna należy do jednej z najstarszych w regionie radomskim. Jan Długosz wzmiankuje o istnieniu Tczowa już w „Kronice” choćby wpis żaka z Tczowa do Księgi Studentów Akademii Krakowskiej.

Z historią kraju łączy nas wielopokoleniowa i chlubna tradycja. Mieszkańcy brali aktywny udział w ważnych wydarzeniach historycznych. Obecnie władze gminy przywiązują dużą uwagę do podejmowania inicjatyw związanych z dbałością o dziedzictwo kulturowe i patriotyczne.

Największym bogactwem naszej gminy jest nieskażone środowisko naturalne. Wszystkich Potrzebujących kontaktu z piękną przyrodą zapraszamy do nas. Odnajdziecie tu państwo spokój, swojską atmosferę radomskiej wsi.

Władze gminy przy aktywnym wsparciu (współudziale) mieszkańców podejmują szereg konkretnych działań mających na celu rozwój ekonomiczny i infrastrukturalny. Stawiamy na oświatę, ekologię, komunikację. Inwestujemy w rozbudowę i modernizację szkół, poprawę jakości dróg. budowę kanalizacji. Wygrywamy konkursy na najpiękniejsza miejscowość w powiecie zwoleńsklm.

Jesteśmy otwarci na wszelkie inwestycje, które dawałyby obustronne możliwości rozwoju. Myślę, że nasza „mała ojczyzna” warta jest zainteresowania państwa do czego serdecznie zapraszamy. Życzę wielu niezapomnianych wrażeń.

Historia gminy Tczów

Gmina Tczów swoją nazwę wzięła od wsi o tej samej nazwie. Sam Tczów jest miejscowością bardzo starą, niegdyś położoną wśród lasów. Początkowo była wsią królewską, polem król Władysław Jagiełło wcielił ją do starostwa zwoleńskiego. Od XIII w. w Tczowie znajdowała się parafia pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela istniejąca do dnia dzisiejszego.

W starych kronikach szkolnych znajdują się opisy dotyczące dawnego obszaru gminy. Pisali o łych faktach P. Klirnczuk w książce „Nasz powiat” oraz ksiądz Jan Wiśniewski w książce „Dekanat Kozienlcki”: Od szosy zwoleńskiej na południe znajdowała się gmina Tczów. Granice jej na południu j na zachodzie przylegały do powiatu iłżeckiego i radomskiego. Na wschodzie graniczyła z gminą grabowską oraz miastem Zwoleniem. Na północy zaś graniczy z gminą suskowolską i dotykała gminy Policznej. Obszar jej był nieregularny i niedogodny. Teren gminy ma charakter równinny. Rzek większych tu nie ma. Spoza wsi Borki sączy się mały potok, dopływający do Modrzejówki. Drugi strumień to początki rzeczki Lucimii, który wlewa! się do stawu w Rudzie razem ze Zwolenianką skąd dalej płynie do Wisły.

Najważniejszą drogą w gminie jest biegnąca na północ bita droga ze Zwolenia do Radomia. Ze Zwolenia biegnie również gościniec do Tczowa, który przecina drugi biegnący ze wsi Podgóra do Kazanowa. Okolica to rolnicza, ziemia dość żyzna. Z drobnego przemysłu domowego zasługuje wyrób kilimów. Ruch handlowy gminy zbiega się w pobliskim Zwoleniu. Na jarmarki wyjeżdża się również do Skaryszewa”.

Władzę administracyjną pełnili wójtowie. Pierwszym zapisem archiwalnym spotkanym w archiwum radomskim [est 11 września 186S r.. kiedy to wójt gminy Tczów Karol Ćwiklak podpisał protokół (trzema krzyżykami) sporządzony przez pisarza Jana Markiewicza, udawadniający jako we wsiach Tczów, Bartodzieje. Brzezinki, Strykowlce Górne, odczytany był najwyższy ukaz „o szkołach początkowych w Królestwie Polskim”.

Jak pisze pan Zbigniew Lesisz w artykułach wydrukowanych w Głosie Ziemi Zwoleńskiej w nr 18 i 24 z2002 roku „O godłach zwoleńskich” – w końcu XIX w. sąsiadujące ze Zwoleniem urzędu gminne używały pieczęci wielkości „jak pięciozłotówka” pośrodku z rysunkiem i na obwodzie z napisem w języku rosyjskim. Rysunek len mógł być wzorowany na herbie rodziny Matulewiczów – ostatnich dziedziców na zwoleńsklm starostwie. Herb tej rodziny nie jest znany, stąd nie ma możliwości porównania zarysów rysunku na pieczęci z rysunkiem herbu. W tym czasie koniec XIX w. sąsiadujące ze zwoleniem urzędy gminne używały podobnych pieczęci zawierające w tle rysunki być może charakterystyczne dla danej miejscowości – przedmioty drzewa łub budowle. Są to pieczęcie wójtowskie – wójta gminy Tczów i Grabów. Pochodzą z dokumentów z lat 1898-1899. Tak było do końca zaborów. W 1918 r. po odzyskaniu przez Polskę niepodległości i ustanowieniu w kraju polskiej administracji. Gminą administrował Urząd Gminy z wójtem na czele, a gmina Tczów przynależała do powiatu kozienickiego.

Rada Gminy w Tczowie po odzyskaniu przez Polskę niepodległości została wybrana na początku i 919 r. Imienny wykaz radnych i ich zastępców na dzień I maja 1919 r.; radni: Suwała jan, Nedzi Teofil, Mital Józef, Osiński Aleksander, Wolszczak Leon, Nędz) Franciszek, Janeczek Walenty. Gapwtik Stanisław, Deja Franciszek. Zawodnik Piotr, Drozd Wincenty. Ciesielski lózef; z-ca radnych: Mroczek Walenty. Wblszczak Piotr, Dusiński Mzrcin. Żyrko Andrzej, Siewierski józef, Kroczewskl Ignacy.

Rada Gminy w niezmienionym składzie działała do 1927 roku. kiedy to pismem z dnia 25 maja 1927 roku starosta powiatu kozienickiego polecił 18 rad gminnych, min. w Tczewie, z powodu przedłużonej kadencji Rady oraz nieinteresowania się sprawami gospodarki i nie kontaktowania się z wyborcami. Nowe wybory odbyły się w okresie od i 7 czerwca do 4 lipca 1927 roku. Wybrano wójta, jego zastępcę. 12 członków Rady i 6 zastępców członków.

W wyborach Rad Gmin w dniu 5 lutego 1939 roku wójtem gminy został wybrany Wblszczak Antoni, a (ego zastępcą Wolszczak Stanisław, na których w roku 1944 Ruch Oporu wykonał wyrok śmierci za współpracę z okupantem hitlerowskim. Po ich śmierci funkcję wójta objął Cykle Emil i pełnił tę funkcję aż do wyzwolenia – styczeń 1945 roku. Pa wyzwoleniu władzę administracyjną pełnili komisarze wojskowi do m-ca 1945 roku.

Po zakończeniu działań wojennych w 1945 r. władze administracyjne gminy mieściły się w Tczowie. Gmina składała się z gromad, a terytorialnie wchodziła w skład powiatu kozienickiego. Do roku 1948 władzę sprawowali Przewodniczący Rady i wójtowie, a po zjednoczeniu Polskiego Ruchu Robotniczego i powstania PZPR – Przewodniczący Rady, który był jednocześnie przewodniczącym Prezydium GRN.

W skład gminy Tczów wchodziły następujące gromady: Bartodzieje, Borki, Brzezinki Nowe, Brzezinki Slarc. Janów, Józefów. Julianów, Lucin. Podzakrzówek. Tczów Średni. Wincentów. Kazimierzów. Wilczy Ług. Wybrance (od lipca 1945 r.). ledlanka, Strykowrce Słotne. Slrytowfce Górne. Hcłcnów. Karszówka. (miejscowości te na skutek reformy administracyjne) i utworzeniu Gromadzkich Rad Narodowych w 1954 r. przeszły pod zarząd Urzędu Gminy w Zwoleniu!, oraz Dębnica która przeszła do PGRN w Kazanowie.

Wskutek zmian administracyjnych w 1985 roku zostają zlikwidowane powiaty, a utworzone 49 województw, w tym województwo radomskie, w skład którego włączona zostaje gmina Tczów. W miesiącu wrześniu 1984 r. rozdzielone zostaje sołectwo łanów i (ózefów, tworząc samodzielne sołectwa. Uchwała weszła w życie z dniem powzięcia z mocą obowiązującą od dnia wyborów rady sołeckiej i sołtysa wsi Józefów. Wybory odbyły siq w dniu 18 lislopada i 984 roku. W 1990 r. w miejsce naczelników gmin powołuje się wójtów gmin. Gmina traci charakter terenowego organu administracji państwowej, a staje się gminą samorządową. Pierwszym wójtem gminy wybranym na sesji jest pan Krok Slanisław. Na sekretarza powołano Michałowskiego Tadeusza, natomiast skarbnikiem gminy zostaje pani Nedzi Jadwiga. Pierwszym przewodniczącym Rady gminy został pan Kacpcrczyk Tadeusz – radny wsi Brzezinki Stare. W 2002 roku nastąpiły zmiany w samorządzie, gdzie doszło do wyborów bezpośrednich wójtów.

O stanowisku wójta gminy w wyborach bezpośrednich w dniu 27 października 2002 roku ubiegało się 6 kandydatów. Liczba uprawnionych do głosowania wyborców z gminy wynosiła 3 654 osoby. Głosów ważnych zostało oddanych 2252, a wybrany Wójt gminy pan Andrzej Wolszczak uzyskał 1593 głosy. Nadmienić należy, że tylko w girinic Tczów powiatu zwoleńskiego – wójt wybrany został w pierwszym głosowaniu. W wyborach tychże wybierano mniejszą n z dotychczas liczbę radnych tj. nie 18 a 15 (na okres kadencji samorządu do 2006 r.).

a terenie gminy Tczów zlokalizowane są pomniki upamiętniające miejsca pamięci narodowej j.n: f. Cmentarz parafialny w Tczowie – pomnik upamiętniający poległych żołnierzy w latach 1914-19. Teren mogiły Jest okrawężnikowany i wyłożony kostką brukową. Pośrodku jest ustawiony pomnik z płyt granitowych i napisem .pamięci poległych żołnierzy I 914-191S Patronat sprawuje PSP w Tczowie i Urząd Gminy. 2. W miejscowości Lucin (w lesie przy drodze dojazdowej) umiejscowiona Jest mogiła ziemna z pionową płytą betonową z napisem -Miejsce wiecznego spoczynku 7 osób zamordowanych przez faszystów niemieckich – (943 Cześć ich Pamięci”. Patronat sprawuje PSP w Podgórze i UG Tczów. 3. Największym mordem dokonanym na mieszkańcach Tczowa, była egzekucja z i i listopada (943 r. Zamordowane zostały 35 osoły przez żandarmerię i gestapo ze Zwolenia. Jest to mogiła zbiorowa, na której usytuowana jest figura i płyta pionowa .Tu spoczywają bohaterzy walki konspiracyjnej, którzy zginęli śmiercią męczeńską z rąk katów niemieckich w liczbie osób 35 dnia 11 XI i 943 r. Cześć ich pamięci

Słownik miejscowości Gminy Tczów w obecnych granicach

Bartodzieje – nazwę wieś prawdopodobnie wzięła od bartników osiadłych wokół położonego w głębi fasu jeziora. Bartodziej to dozorca barci inaczej bartnik, pasiecznik. Inne wersje podają, że założycielem wsi byt Bartłomiej lub ród Barlodziejskich. Nazwy okolicznych miejscowości świadczą o tym. że powstały one na terenach leśnych, stopniowo zagospodarowywanych przez włościan: Niwki – nazwa oznacza wy karczowana, niwę pod lasem; Siedlisko – obszar, gdzie zaczęto w późniejszych czasach zasiedlanie: Wykupne – ziemia wykupiona od dziedzica; Najprawdopodobniej wieś powstała w XIV w. Na początku XIX w. Bartodzieje należały do powiatu kozienickiego. liczyły 538 mieszkańców i 80 domów. Oo włościan należało 1509 mórg ziemi. Obecnie wieś liczy 152 budynki. 602 mieszkańców i 1087.84 ha ziemi. Sołtysem wsi jest Krzysztof Zawada.

Borki – nazwa wsi określona jest przez teren powstały po wyciętych małych lasach. Wieś powstała na obrzeżach Puszczy Radomskiej – prawdopodobnie w XIV w. Dość długo uważano ją za część Tczowa. W XIX wieku Sorki liczyły 66 domów. 309 mieszkańców i i 152 morgi ziemi. Obecnie we wsi jest 108 budynków. 474 mieszkańców, którzy posiadają 701.90 ha ziemi. Sołtysem wsi jest Mieczysław Wójcik.

Brzezinki Stare – nazwa wsi oznacza teren po usuniętej brzezinie. Powstała najprawdopodobniej w XII wieku. W początkach swojego istnienia była własnością króla, a następnie przekazano ją stolnikowi sandomierskiemu. Stąd też osadnicy płacili dziesięcinę kolegiacie sandomierskiej. W 1389 r. wieś miała nadane prawo niemieckie. W II połowie XV w. na gruntach sołtysa powstał folwark pańszczyźniany Ze względu na bliskość drogi z Radomia do Lublina przez Tczów, mieszkańcy Brzezinek byli świadkami wielu wydarzeń historycznych: czasów świetności parafii tczowskic j. najazdu szwedzkiego I powstania kościuszkowskiego. Podczas I wojny światowej przechodziły przez wieś wo)ska rosyjskie. Ludność Brzezinek brała udział w przygotowaniu okopów na polach Osuchowa. W X1914 r. mieszkańcy widzieli przemarsz legionów J. Piłsudskiego.

Na początku XIX wieku wieś należała do powiatu kozienickiego. Liczyła 57 domów. 354 mieszkańców. 364 mórg ziemi dworskiej i 1053 mórg ziemi włościańskiej. We wsi funkcjonowała gorzelnia. Obecnie we wsi jest 144 domów. 5 i 5 mieszkańców, którzy posiadają 554.21 ha ziemi. Sołtysem wsi jest Jacek Wargacki.

Brzezinki Nowe – wieś powstała na koniec XIX w. Obecnie wieś liczy 67 domów mieszkalnych. 263 mieszkańców, którzy posiadają 450.09 ha ziemi. Sołtysem wsi jest Józef Wólczański.

Janów – wieś włościańska, nazwa jej pochodzi od imienia osadnika – właściciela ziemskiego. Na początku XIX wieku liczyła 33 domy. 318 mieszkańców i 600 mórg ziemi. Obecnie Janów liczy 89 domów. 497 mieszkańców, którzy posiadają 403.88 ha ziemi. Sołtysem wsi jest Jan Puk.

Józefów – nazwa wsi oznacza prawdopodobnie imię właściciela lub osadnika. Na początku XIX w. we wsi było 29 domów. 277 mieszkańców i 360 mórg ziemi włościańskiej. We wsi była kiedyś huta szkła. Obecnie we wsi jest 42 budynki, 170 mieszkańców, którzy posiadają 202.81 ha ziemi. Sołtys – pan Marek Chmurzyński.

Julianów – nazwa wsi pochodzi również od (mienia osadnika (ub założyciela. Obecnie liczy 9 budynków. 21 mieszkańców posiadających 49.93 ha ziemi. Sołtysem wsi jest Paweł Komisarski.

Kazimierzów – nazwa wsi pochodzi od imienia osadnika lub założyciela. Obecnie we wsi jest 23 budynki. 99 mieszkańców posiadających 154.27 ha ziemi. Sołtysem jest pan Tomasz Pietrzyk.

Lucin – wieś włościańska. Nazwa pochodzi od imienia osadnika lub założyciela. W XIX w. liczyła 39 domów. 235 mieszkańców i 565 mórg gruntów. Obecnie we wsi jest 65 domów, 300 mieszkańców posiadających 293.14 ha ziemi. Sołtysem jest pan Henryk Nowak.

Podzakrzówek – nazwa wsi powstała w związku z jej położeniem – niedaleko Zakrzówka. W XIX w. liczyła 37 domów, 249 mieszkańców i 840 mórg ziemi. Obecnie wieś liczy 79 domów. 333 mieszkańców posiadających 575.94 ha ziemi. Sołtysem wsi jest pan Andrzej Choroś.

Rawica Stara. Nowa. Kolonia. Józefatka – pierwsza nazwa wsi Rawica to Tczowska Wola. Główny element tej nazwy – Woła – wskazuje na lokację na prawic magdeburskim. Takie lokacje miały na tym obszarze miejsce w XV w. W sferze hipotez musi pozostać twierdzenie. Iż Tczowska Wola właśnie wtedy powstała. W XV wieku na obszary te licznie przybywała szlachta. W ich rękach znalazła się z pewnością Tczowska Wola.

Słownik geograficzny Królestwa Polskiego dla wsi Rawica. jako drugą nazwę podaje Rawica Nowa. Stąd możemy wnosić, że od tego pochodzi współczesna nazwa miejscowości. Prawdopodobnie utworzono wtedy folwark pańszczyźniany. Od 1571 r. wieś weszła w skład starostwa zwoleńskiego. które funkcjonowało aż do upadku Rzeczpospolitej szlacheckiej. Po trzecim rozbiorze ziemie te znajdowały się pod panowaniem zaboru austriackiego.

W kwietniu 1839 roku Rawica jako dobra Rządu Guberialncgp Radomskiego została wydzierżawiona kpt. Kochanowskiemu, który następnie w czerwcu tego samego roku odstąpił ją Ignacemu Wodzinawsklemu. Dzierżawił on folwark do 1841 roku. Kolejnymi dzierżawcami zostali: Feliks Frcjsler oraz Aleksander Jasiński. W J 863 r. nastąpiło uwłaszczenie dóbr. Ziemia i zabudowania dworskie zostały rozprzedane między chłopów. W tym właśnie czasie powstała część Rawicy nazwana Kolonią. W XIX w. oprócz zabudowań dworskich znajdowało się w Rawicy 42 domy. a zamieszkiwało ją 330 mieszkańców. Około 1917 r. Opieka Szkolna wynajęła budynek z przeznaczeniem na szkołę.

W okresie międzywojennym na terenie Rawicy prężnie działało Stronnictwo Ludowe 1 Koło „Wici”. W czasie II wojny światowej na tym terenie działały Bataliony Chłopskie reprezentowane przez zgrupowanie .Ośki”; Dokonywało ono głównie akcji dywersyjnej i broniło ludności cywilnej.

Najtragiczniejszym dniem w historii wsi okazał się 11 listopada 1943 roku. Wtedy to Niemcy aresztowali pod zarzutem współpracy z partyzantami 7 młodych mężczyzn. Byli nimi: Tadeusz Dygas. Jan Gołąbek. Stanisław Wójcik. Antoni Gregorczyk. Stanisław Pietrzyk. Antoni Różański oraz lan Woźniak. Wszyscy zginęli podczas egzekucji dokonanej w Tczowie. Zostali pochowam w zbiorowej mogile.

W styczniu 194S roku Rawicę i okoliczne wioski wyzwoliły oddziały Armii Radzieckiej. Po wojnie odżyły tradycje ruchu ludowego kontynuowane przez PSL i Związek Młodzieży Wiejskiej. Działalność rozpoczęła też Spółdzielnia Rolnicza, którą współtworzyli sami gospodarze.

W latach 70-tych utworzono specjalistyczne gospodarstwo rolne nastawione na hodowlę bydła. Straty materialne spowodowane m.in. pożarami, stopniowo doprowadziły do jego upadku.

Obecnie na terenie wsi Rawica działa odlewnia metali, która daje zatrudnienie miejscowej ludności.

Rawica Nowa. Rawica Kolonia. Rawica lózefatka to wioski powstałe w XIX wieku w wyniku rozwoju i wzrostu liczby ludności Rawicy Starej. Łącznie wsie liczą 135 mieszkań. 660 mieszkańców, którzy posiadają 191,33 ha ziemi. Sołtysem jest pan Piotr Woźniak.

Tczów -wieś powstała w XII wieku przy szlaku Radom-Lublin. Nazwa wsi pochodzi od pustych terenów. Była tu siedziba kościoła parafialnego, szkoły początkowej f urzędu gminy. Wieś w XIX wieku składała się z kilku części: Borek; Tczowa dworu liczącego 3 domy 20 mieszkańców i 5 mórg; Tczowa Nowego liczącego 13 domów, 48 mieszkańców’ i 88 mórg ziemi; Tczowa Średniego liczącego 67 domów. 441 mieszkańców 11152 mórg włościańskich 19 mórg rządowych; Tczowa Szczyny liczącego 4 domy, 3 2 mieszkańców. 52 mórg włościańskich i 9 mórg rządowych:

Tynica – nazwa wsi wzięła się od nazwiska jej właściciela. W XV wieku należała do rodziny Tynieckich i Zakrzowsklch. Była to wieś folwarczna, wchodziła w skład powiatu radomskiego i gminy Kuczki, parafią był Odechów. W XIX wieku ma 19 domów. 147 mieszkańców, 285 mórg ziem dworskich i 165 włościańskich. Obecnie ma 43 budynki mieszkalne. 189 mieszkańców posiadających 826,19 ha ziemi. Sołtysem wsi jest Kazimierz Kuśmicrczyk.

Podtynica – nazwa wsi pochodzi od położenia iv pobliżu Tynicy. Obecnie we wsi jest 14 domów 1108 mieszkańców.

Wicentów – nazwa wsi pochodzi od osadnika lub założyciela. W XIX w. we wsi było 19 domów. 102 mieszkańców i 320 mórg ziemi. Obecnie jest 25 domówi 108 mieszkańców. Sokys-pan Marian Komisarski.

Wilczy Ług – od wschodniej i północnej strony tej wsi ciągnie się las jako pozostałość Puszczy Kozienickiej. Podobno żyły tu liczne stada wilków grasujących po leśnych mokradłach i łąkach, słabo urodzajnych ziemiach porośniętych sitowiem. Icst to stara wieś. Według kroniki kościelnej liczy 350 lat. W XIX wieku liczyła 19 domów. 102 mieszkańców i 320 mórg ziemi. Obecnie jest tu 14 domów 170 mieszkańców.

Warunki przyrodnicze Gminy Tczów

Obszar gminy Tczów położony jest w obrębie mezoregionu Równiny Radomskiej, wchodzącej w skład wzniesień pofudnłowo-mazowiecfuch. Pod względem goemorfologicznym jest to plejstoccńska wysoczyzną dtwudacyjna. o pranie płaskiej powierzchni i nachyleniach nie przekraczających 5%. Wzniesienie nad poziom morza zawiera się w granicach 156 -187 m. Wysoczyzną porozcinana jest dolinami rzek: Muchy, Tćzówki. Piątkowego Stoku oraz Ich dopływów i charakteryzuje się występowaniem licznych bezodpływowych zagłębień. W rejonie Lucina. łanowa. Bartodziejów, Kazlmierzowa. Rawicy. Brzezinek Nowych i Winccntowa występują piaski eoliczne, w północnej części gminy tworzące kilkumetrowe wydmy.

Pod względem hydrograficznym gmina należy do dorzecza Wisły. Przez teren gminy z północy na ptó.-wscfi. przebiega dział wodny drugiego rzędu oddzielający dorzecze Iłżanki i Zwolenki. W dorzeczu Iłżanki znajduje się około 90% pow. gminy.

Najważniejszymi ciekami wodnymi są Tćzówka (Struga Tęczowa). Mucha z Klonówfcą – dopływy Modrzewianki oraz Piątkowy Stok – dopływ Zwolenki. Sieć rzeczna ma charakter nizinny – płaskie doliny, rzeki niewielkie, silnie rozgałęzione. Znaczny wpływ na kształt sieci hydrograficznej miały działania melioracyjne, które spowodowały znaczne obniżenia poziomu wód gruntowych. Na obszarze gminy występują dwa poziomy wodonośne: czwartorzędowy i gómokrcdowy. Teren gminy położony jest w zasięgu Głównego Zbiornika Wód Podziemnych Nr 405 . Niecka Radomska – kredowy poziom wodonośny. W planie Rozwoju Lokalnego jest planowana budowa zbiornika o powierzchni. 7,5 ha w Brzezinkach Starych.

Gmina Tczów położona jest w województwie mazowieckim, w płd.-zach. części powiatu zwoleńskiego. Graniczy, od północy i wschodu z Miastem i Gminą Zwoleń, od południa z Gminą Kazanów oraz od zachodu z Miastem i Gminą Skaryszew i Gminą Gózd. Powierzchnia ogólna gminy wynosi 7212 ha. Liczba mieszkańców (stan na 31 XII 2006 r.) – 5000. Gmina jest typowo rolnicza, użytki rolne ogółem zajmują 87%. lasy 6.8%. a łącznie z zadrzewieniem 7.5%. Użytki rolne ogółem zajmują ok. 632 ( ha (grunty orne – 5334 ha, sady – 22 ha, łąki – 785 ha. pastwiska – 180 ha). Lasy zajmują niewielką pow. 468 ha, a łącznie z zadrzewicniami – 540 ha (7.5% powierzchni ogólnej gminy). Lasy osób prywatnych stanowią 99%. a lasy państwowe I %. Na obszarze gminy rozproszone są drobne pow. leśne. Najwęższymi kompleksami są: położony na wsch. od Bartodziejów Las Gardzlenicki I na płn. od tej miejscowości – Las Rogacz. Lasy państwowe nadzoruje Nadleśnictwo Zwoleń. W lasach dominuje drzewostan sosny z domieszką brzozy, grabu, olszy, świerku i dębu. Wiek drzewostanów sosnowych to 40-80 lat. a także powyżej 80 lat podszycie tworzą: dąb. brzoza, sosna, kruszyna i jarzębina. Ważnym elementem szały roślinnej na terenach ubogich w lasy są zadrzewienia i zakrzewienia, które zajmują powierzchnię 52 ha. Najwięcej takich gruntów znajduje się w Brzezinkach Nowych i Tczowie Średnim. W dolinach rzek Tćzówki. Kkmówkr tustępują torfy, na których rozwinę ekosystemy roślinności bagiennej. Ekosystemy te związane są z mokrymi zagłębieniami dcflacyjnymi występującymi głównie w południowej części gminy, przy granicy z gminą Kazanów (Żabówka. Wilczy Ług. Sycyna). Głównymi kopalniami gminy Tczów są złoża skal wapiennych (opoka i kreda pisząca), kruszywo naturalne (piaski), surowce ilaste (gliny zwałowe) i lody Złoża surowców mineralnych – mimo. że nie są udokumentowane, wszystkie były eksploatowane na potrzeby lokalne.

Na terenie gminy Tczów znajdują się obszary podlegające ochronie: lasy, ujecie wody w Tczowie wraz zc sli cfą ochrony pośredniej, zewnętrznej. Do objęcia ochroną prawną przewidziane są obiekty: pomnik przyrody nieożywione! – głaz narzutowy o obwodzie 6 m w Brzezinkach Starych; „Niecka radomska” wraz ze strefami ochronnymi.

Rys historyczny parafii pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela

W tradycji chrześcijańskiej Kościół, to .zgromadzenie, które ma słuchać proklamowanego Słowa Bożego i celebrować dziękczynienie.’” (Encyklopedia Chrześcijaństwa, wyd. jedność). Święty Łukasz zaświadcza o lym w Dziejach Apostolskich, że pierwsi chrześcijanie wierni Chrystusowemu przesłaniu ..Trwali w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwie” (2.42) „Spodobało się bowiem Bogu uświęcać i zbawiać ludzi nie pojedynczo, z wykluczeniem wszelkiej wzajemnej między nimi więzi, lecz uczynić z nich lud. Toteż ten lud mesjaniczny. choć nie obejmuje aktualnie wszystkich ludzi, a nieraz nawet okazuje się małą trzódką. jest przecież potężnym zalążkiem jedności, nadziei i zbawienia dla całego rodzaju ludzkiego. Ustanowiony przez Chrystusa dla wspólnoty życia, miłości i prawdy, używany jest również przez. Niego za narzędzie zbawienia wszystkich ludzi i posłany jest do całego świata, jako światłość świata i sól ziemi.” (KK 9)

W całym rym ogromie dziedzictwa chrześcijańskiego pragnę przedstawić historię parafii, pod wezwaniem św. Jana Chrzdciefa w Tczowie. Sięga ona bowiem bardzo dawnych czasów, bo już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa (pierwsze zapisy wymieniają rok 1180) istniał tu kościół zbudowany z drzewa modrzewiowego. Przetrwał on do roku 1616. kiedy lo pożar, spowodowany uderzeniem pioruna zniszczył kościół. Wrazz nim spłonęły dokumenty nadające przywileje kościołowi. Mieszkańcy okolicznych wiosek, tworzący parafię, to (udzie dumni, pracowici i głęboko religijni, dlatego postanowili odbudować spalony kościół, już w 1642 r. król Władysław IV wznowił ponownie dawne przywileje.

Burzliwe dzieje Polski sprawiły, że parafianie nie cieszyli się długo odbudowanym kościołem. Mała miejscowość Tczów, położona wśród lasów, również odczuła piętno wojny szwedzkiej. W 1657 r. kościół ponownie został ograbiony ze wszystkiego i spalony, lym razem jednak mieszkańcy postawili kościół z cegły.

Późniejszy zapis w kronice, datowany na rok (780. tak ten kościół opisuje: „Kościół murowany z cegły, dobry wewnątrz, zewnątrz ankarami wsparty, sufit ma z tarcic. Pod tytułem św. lana Chrzciciela, konsekrowany 12 listopada 1671 r. przez ks. Marcina Oborskiego, biskupa. Sufragana krakowskiego. Pamiątkę poświęcenia, obchodzi się w pierwszą niedzielę po Wszystkich Świętych. W ołtarzu Matki Boskiej ma relikwie św. Klemencji z 1718 r. uznane i potwierdzone przez ks. Tubińskiego. biskupa krakowskiego. Odpusty obchodzi się na św. Trójcę, na Wniebowzięcia Matki Boskiej, który to odpust nadal Klemens XI21 września 1716 r.

Kolejnym tragicznym rokiem w historii kościoła był rok 1790. W dniu św. Marka kolejny pożar spalił nie tylko kościół, ale również całą wieś Tczów. Z kościoła ocalała tylko zakrystia. Spaliły się dokumenly stopił się dzwon kościelny, spaliły się również zabudowania gospodarcze. Znów kolejne pokolenie parafian przystąpiło do odbudowy kościoła. Został on konsekrowany 1893 r. przez bp. Solklewicza i miał ok. 40 łokci długości i 20 szerokości. Znajdowała się w nim jedna nawa w kształcie kwadratu. Był on pokryty żelazną blachą. Sklepienie zastępował sufit z desek.

W 1816 r. w wykazie sporządzonym przez ks.Onufrego Anuszkiewicza – wikarego, parafia liczyła: wsi 8, dusz 2 500. ziemi 34 morgi, dochodu z ziemi 128 zł, z propinacji 600 zł, (propinacja – prawo w XV) – XIX w: wflączne prawo dziedzica gruntowego do produkcji i sprzedaży wódki i innych trunków poddanym chłopom), z dziesięciny snopowej 1040 zł. dochód pieniężny 1300zł.

W 1838 r. staraniem dziedzica Kazanowa i Miechowa, zostaje przyłączona do Kazanowa wieś Miechów. W następnych latach odłączone zostają wsie Kroczów Mniejszy i kroczów Większy oraz Osuchów i Kolonia Osuchowska. W zamian za to do tczewskiej parafii przyłączono wsie należące do parafii skaryszewskiej: Podgóre. Podmostki. Część Karszowki i Józelalkę.

W czerwcu 1906 r. parafię po śmierci ks. Urbańskiego objął ks. Marceli Grajewski, prefekt przy Gimnazjum Męskim w Radomiu. On sam pisząc kronikę tak wspomina: -Pierwszy odpust i obsiedliny w Tczowie obchodziłem 15 sierpnia 1906 r. W Tczowie zastałem kościół murowany, wprawdzie dość na pozór w dobrym stanie, ale w rzeczywistości w złym, dla parafian bardzo szczupłym. Musiałem się zająć powiększenie go. tym bardziej, że parafianie rozumieli to dobrze i okazali wiele chęci do rozpoczęcia budowy” (kronika parafialna).

Po dobrowolnym opodatkowaniu, mieszkańcy wpłacili na rzecz budowy sumę 10 000 rubli, była to suma o połowę większa, niż ta którą zaproponował ks. Grajewski, obawiając się zbytniego obciążenia parafian.

Pierwszy architekt, pochodzący z Puław nie przypadł Ks. Grajewskiemu do gustu, dlatego zatrudnił znanego w kraju architekta Józefa Dzickońskicgo z Warszawy. Ten dopiero w drugim podejściu opracował projekt, który spodobał się ks. Proboszczowi i parafianom. Ówczesne czasy nie należały do najłatwiejszych. Polska była wówczas pod zaborami.

Urzędnikom nic spieszyło się z zatwierdzeniem planów budowy. Dopiero w 191 I r. można było przystąpić do budowy świątyni i wtedy stanęły mury prawie pod gzyms. W następnym roku postawiono gzymsy, część wież. filarów, arkad i wiązania dachu. Pracą objęto jednocześnie wszystkie nawy kościoła, aby uniknąć w przyszłości pękania murów. W latach 1912 i 1913 parafianie zebrali kolejne 10000 rubli. Wykonano sklepienie, tynkowanie wewnętrzne. fugowanie na zewnątrz, tynkowanie filarów.

Wielkim pomocnikiem ks. Grajewskiego przy budowie był wikary, ks. Narwid. Nie tylko doglądał budowy, ale często pracował razem z robotnikami. Kronika parafialna opisuje sytuację, gdy trzeba było oczyścić studnię przy plebani. Nikt z obecnych nie miał odwagi zjechać z wiadrem w dół, zrobił to dopiero ks. Narwid.

W następnych latach, ze składek młodzieży i tercjarzy wstawiono okna z kolorowego szkia. Witraże kosztowały 1060 rubli I wykonała je firma Olszewskiego z Warszawy. Wojna 1914 roku przy hamowała trochę budowę świątyni, ale nie wstrzymała jej całkowicie. Rozpoczęto zbiórkę pieniędzy na posadzkę. Cała parafia wspierała budowę kościoła, często oddając ostatnie grosze, sprzedając inwentarz, ofiarowując drewno z lasu. lub własny wkład pracy.

W 1916 r. przybył do parafii ksiądz o swojsko brzmiącym nazwisku, Franciszek Ciach, stryj byłego wikariusza naszej parafii ks. Marcina Ciacha. Człowiek bardzo dobry, pracowity, wspierający naukę swojego rodzeństwa, pomagający rodzicom. Bardzo kochany i szanowany przez parafian. Przebywał u nas do roku 1923 kiedy to podupadł na zdrowiu i wracając z Warszawy ze szpitala, zmarł u brata Piotra, jest pochowany na miejscowym cmentarzu. W czasie pobytu ks. Ciacha zakupiono dwa boczne ołtarze, rozpoczęło budowę domu kościelnego dla wikarego, organisty i kościelnego.

13 sierpnia 1931 r. parafię nawiedził ks. bp Paweł Kubicki by dokonać konsekracji kościoła. Mimo padającego deszczu oczekiwało go 2000 parafian: dorosłych i dzieci. Obrzęd konsekracji rozpoczął się w godzinach wieczornych od przenoszenia z plebani, do przygotowanego szałasu, relikwi świętych męczenników: Innocentego, Reslytuli, Klemencji i Krystyny, przeznaczonych do wielkiego ołtarza. Mimo dżdżystej i zimnej pogody parafianie czuwali całą noc przy relikwiach świętych i modlili się. Następnego dnia. o godz. 9.00 rozpoczęły się ceremonie konsekracji, zakończone o godz. 13.00. Następnie w nowo poświęconym kościele odprawił pierwszą mszę świętą ks. Bolesław Wójcik – proboszcz z Wierzbicy. W czasie konsekracji przestał padać deszcz, a zaczął wiać silny wiatr, jakby w ten sposób Duch Święty chciał powiedzieć, że bierze tę świątynię w posiadanie. W tym dniu rozdano 4700 komunii Św.. łącznie w czasie dwóch dni rozdano 7518 komunii, nic zliczono rzeszy wiernych, którzy przyjęli sakrament pokuty. Ks. bp udzielił sakramentu bierzmowania 1288 osobom. 15 sierpnia, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętrzej Maryl Panny, odbyła się ponlyfikalna celebra. Na tę uroczystość przybyło ok. 8000 parafian i mieszkańców okolicznych wsi.

Wszyscy mieszkańcy parafii budowali swoją świątynię, nie da się ich dzisiaj spisać ani policzyć wkładu ich pracy. Wierzymy jednak, że Bóg ich zna i po imieniu wezwie do swojego królestwa.

Oddano Bogu na chwałę piękną świątynię pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela i wielki ołtarz, poświęcony Trójcy Przenajświctrzej. W ołtarzu złożono relikwie świętych męczenników. Był to symbol wiary naszych przodków, naszego narodu i symbol jedności z Bogiem, uwieńczony wieloma powołaniami zakonnymi i kapłańskimi. Dzięki wierze naród polski przetrwał burzliwe dzieje historii, oparł się germanizacji i rusyfikacji, zachował swoją odrębność i kulturę narodową, wydal rzeszę świętych i błogosławionych, dał światu wielkiego człowieka Jana Pawła II. Stał się wśród narodów europy „narodem wybranym” mającym dawać świadectwo wiary, miłości i chrześcijańskiej nadziei.

Po śmierci ks. Grajewskiego, kolejni proboszczowie: Ks. Józef Świechowski. Ks. Marcin Zarębowicz. ks. Henryk Michałek, ks. Stanisław Bryński. ks. Adam Wąs. ks. Aleksander Szczęsny, ks. Franciszek Matysiak, ks. Tadeusz Morawski, ks. Stanisław Kotkowski, ks. Łabendzki, dbali o świątynię i duchowy rozwój swoich parafian. Ukształtowali rzeszę porządnych ludzi, którzy modlitwą i pracą realizowali swoje życiowe powołanie i przyczyniali się do rozwoju swojego kraju, często oddając nawet za niego życie.

ziś zadanie to wypełnia ks. kań. Stanisław Pietrucha, który od I marca 1995 r jest proboszczem naszej parafii. W tym czasie zmieniło się wiele, nie tylko powstała nowa plebania, czy wypiękniał kościół, pomalowany i ustrojony kwiatami, ale upadł system komunistyczny dając wolność wielu narodom. Polska otworzyła się na świat, dając wiele możliwości młodemu pokoleniu, przyjmując jednocześnie wiele zagrożeń. A Bóg pozostał niezmienny i tak jak w roku 1180 w pierwszym kościele postawionym przez naszych przodków, czekał na każdego z nich. ukryty w Najświętszym Sakramencie, Tak też 1 dziś. na progu trzeciego tysiąclecia, zaprasza nas w progi naszej świątyni. Bo przeżycia na ziemi mamy różne, pracujemy, udoskonalamy ten świat, często borykamy się z Lrudnościami i kłopotami, ale czymże one są w obliczu zbawienia? Kościół narodził się z całkowitego daru Chrystusa dla nas. ustanowionego w Eucharystii i zrealizowanego na krzyżu.

Tylko Bóg tak naprawdę kocha i przemienia człowieka i niespokojne jest jego serce, dopóki nie spocznie w Bogu.

Zobacz wpisy

Zamów Swój termin teraz !

601418860 486672281

[email protected]

9591236 sterwarka

ul. Mostowa 30, 05-660 Warka

FANPAGE – aktualności

Informacje turystyczne

Przydatne odnośniki

Mapy w Internecie

Szlak Pilicy

Spływ Pilicą nie przedstawia większych trudności, również począt­kujący kajakarze poradzą sobie bez problemu. Nie zwalnia to oczywiście od uważnej obserwacji wody. Im niższy stan wody, tym więcej napotkasz mielizn. Propo­nujemy przepły­nięcie niemal całego mazowieckiego odcinka Pilicy. Propo­nowana trasa ma 79 km długości. Na jej przepły­nięcie należy przeznaczyć 3 dni.

W pobliżu rzeki można podziwiać wiele ciekawych zabytków archi­tektury. Odpocznij w arysto­kra­tycznej atmosferze Swidna, obejrzyj ciekawą ekspozycję w rodzinnej siedzibie Kazimierza Pułaskiego — wareckich Winiarach i zachwyć się XVIII-wiecznym kościółkiem w Łęgonicach. Jeżeli znajdziesz się nad Pilicą jesienią, przygotuj się na ucztę. Jabłka z pobliskich sadów to prawdziwe niebo w gębie. Można je kupować niemal prosto z drzewa.

Naturalna roślinność łęgowa w dolinie rzeki jest domem wielu gatunków ptaków. Nad Pilicą licznie spotyka się wiele gatunków mew, rybitw i brodźców. Często nad wodą błyskają turkusowe pióra zimorodka.

Szlak Radomki

Radomka — Jest rzeką płynącą w powiecie kozie­nickim, która stanowi naturalną granicę pomiędzy lasami Puszczy Kozie­nickiej i Puszczy Stromeckiej oraz północno-zachodnią granicą Kozie­nickiego Parku Krajo­bra­zowego imienia Profesora Ryszarda Zaręby. Szlak jest łatwy, malowniczy i bezpieczny. Należy również do niezbyt uciąż­liwych, ale wymaga od płynących doświad­czenia i jak każdy szlak wodny uważnego obser­wowania wody. Miejscami przepłynąć trzeba pod mostkiem lub kładką. Można spotkać przeszkody w postaci zwalonych do wody drzew bądź wysta­jących z dnia pni. Przepiękne łąki o łagodnym brzegu umożliwiają czasowy odpoczynek a zaopatrzyć się można w dostępnych sklepach spożywczo-przemysłowych w większych miejsco­wo­ściach takich jak Brzóza, Wola Chodkowska czy Ryczywół. Miłośnicy przyrody obserwować mogą zimorodki, na wysta­jących rzecznych kamieniach, kłodach i piasz­czystych mieliznach można zaobserwować bawiące się wydry, pliszki siwe i żółte. Przy odrobinie szczęścia możemy obserwować bobry, piżmaki, krzyżówki, nurogęsi czy piskliwce. Na przyległych do rzeki łąkach często widywane są czarne i białe bociany przyla­tujące tu na żer. W ujściowym odcinku rzeki zauważyć możemy szybujące nad głowami bieliki. Przed Ryczywołem na lewym brzegu z rzeką graniczy urokliwy rezerwat przyrody „Dęby Biesiadne” im. Mariana Pulkow­skiego o pow. 17 ha z licznymi starymi, dziuplastymi pomni­kowymi dębami.

Szlak Wisły od Kazimierza D. do Góry Kalwarii

Z pozoru powolna i majesta­tyczna Wisła, czasem może zamienić się w trudny akwen. Rozlewiska, płycizny, samotne wyspy, strome brzegi tworzą nieza­po­mniany klimat tej pięknej rzeki.

Na trasie można zobaczyć: orły, bociany czarne, wydry, a także dziki i sarny przychodzące do wodopoju. Wisła przyciąga nie tylko miłośników natury, ale również naturyzmu – kilka­naście kilometrów przed Warszawą na prawym brzegu znajduje się jedna z nielicznych w Polsce nieofi­cjalnych plaż dla naturystów.

Na przepły­nięcie całej trasy potrzeba od 3 do 5 dni. Optymalny dzienny dystans do pokonania to około 25 kilometrów, ale wytrawni i wytrwali kajakarze przepływają nawet 75 kilometrów. Jedną z przyjemności spływu jest możliwość spędzenia nocy na wyspach, których na opisywanym odcinku jest mnogość. Cisza, spokój, mnóstwo drewna na opał, piasz­czyste plaże, dostępne brzegi.

Trochę historii

Naszą przygodę z kajakami zaczęliśmy 25 lat temu od kilku składaków. Pływaliśmy z grupą przyjaciół najpięk­niejszymi rzekami w Polsce: Krutynią, Czarną Hańczą, Dunajcem, Sanem a także zimą na Brdzie, Wdzie i Narwi. Razem z Radomskim Stowa­rzy­szeniem organi­zo­waliśmy spływy Dzieci Niepeł­no­sprawnych na Pilicy i Drzewiczce. Udział w spływach i maratonach na Wiśle, Zalewie Zegrzyńskim, Raduni przysporzył wielu pucharów i nagród. Najważ­niejszą korzyścią były spotkania z czystą naturą zapew­niające wspaniały, wypoczynek dla całej rodziny. Na bazie tych doświadczeń 9 lat temu powstała firma STER. Nasi klienci korzystający z oferty są zadowoleni z wysokiej jakości usług i korzystnego mikro­klimatu Puszczy Stromecko — Kozie­nickiej, często wracają, polecają nas innym.